strony

środa, 23 grudnia 2015

Śliżyki

Czy ktokolwiek słyszał o śliżykach? W dzieciństwie byłam przekonana, że pojawiają się w każdym domu na Święta, jak barszcz czy pierogi. Okazało się z biegiem czasu, że ta potrawa rzadko występuje na tradycyjnych polskich stołach. Jest to świąteczny przysmak kuchni kresowej, czyli moje kulinarne dziedzictwo. Nie jest to coś wybitnie pysznego- to miniaturowe, twarde chlebki z makiem, lekko słodkie, idealne do chrupania między piernikiem a makowcem. Oryginalnie serwuje się je ze słodkim mlekiem makowym- dzięki temu stają się miękkie. Ja jednak zapamiętałam je w wersji solo, jako bożonarodzeniową przekąskę i nie wyobrażam sobie bez nich Świąt.


W wersji pierwotnej, spisanej w notesie z przepisami mojej Mamy, powinno się napiec śliżyków (lub "śleżyków") z kilograma mąki. Ja jednak postanowiłam ograniczyć ich ilość- są przecież bardziej symbolem niż przysmakiem, dlatego wcale nie trzeba przygotować kilku blach, żeby ukłonić się w stronę mojej rodzinnej tradycji.

Śliżyki 
  • 0,5 kg mąki 
  • 20 g drożdży
  • 1/4 kostki margaryny lub masła
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki suchego maku
  • szczypta soli
  • "Dodać wody żeby można wałkować"





  • Wymieszać wszystkie składniki, zagnieść ciasto,  rozwałkować na dość gruby prostokąt.
  • Pokroić prostokąt na długie paski/wałeczki, następnie wałeczki pokroić na plastry o boku ok. 1 cm. 
  • Przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (wyjdzie kilka partii).
  • Piec aż będą rumiane w temperaturze ok. 180-200 stopni.


Wesołych Świąt!

wtorek, 24 listopada 2015

Sabich.

Przed podróżą do Izraela miałam wiele kulinarnych planów: pochłonąć tony hummusu i miliony falafli, przejeść się szakszuką, pitami z za'atarem i serkiem labneh, ale także spróbować kultowej potrawy telawiwskiej kuchni ulicznej: sabichu. Przeczytałam o nim po raz pierwszy w wywiadzie z Etgarem Keretem; pisarz podkreślał, że tylko sabich jest oryginalnym, izraelskim daniem, tak dobrym, że polecił je nawet Anthony'emu Bourdainowi. "Reszta to arabszczyzna". 
Nie wiem, czy to prawda, czy może fantazja Kereta, twierdził on w każdym razie, że nazwa potrawy pochodzi od nazwiska pierwszego twórcy. Podobno w swoim barze eksponował własne prawo jazdy, aby udowodnić klientom, że to jemu należy przypisywać wszelkie zasługi i pierwszeństwo w boju o najlepszy sabich w Izraelu.


piątek, 23 października 2015

Potrawka z bakłażanem, kurkami, suszonymi pomidorami i tofu.

Kasza z warzywami to mój ulubiony obiad, a dowody na to zjawisko niejednokrotnie pojawiały się na blogu. Dziś nie będzie inaczej- kasza z warzywami i tofu w wersji dość jesiennej, bo z grzybami i bakłażanem. Natknęłam się na mrożone kurki w jednym z najpopularniejszych polskich dyskontów, ale jeśli nie uda się Wam ich znaleźć- możecie użyć suszonych grzybów, pieczarek lub w ogóle ten składnik pominąć.
Gorąco zachęcam, żeby nie przyspieszać procesu gotowania i nie poprzestawać na kupieniu marynowanego tofu; dużo smaczniejsze jest to, które nabiera smaków powoli w sosie sojowym i przyprawach, ma też lepszą konsystencję. Wkład pracy nie jest znowu taki wielki, więc warto poświęcić parę minut dla pysznego efektu!


niedziela, 13 września 2015

Pieczona dynia hokkaido.

W czasach licealnych miałam pewną wrześniową tradycję- żeby uczcić schyłek lata, włączałam piosenkę Pumpkin soup Patricka Wolfa i objadałam się domową zupą dyniową. Dziś, nawiązując do tamtych zwyczajów, postanowiłam po raz pierwszy dynię upiec. 


Kto tego jeszcze nie próbował- niech szybko wskakuje na rower i jedzie na targ po piękną dynię hokkaido. Można ją jeść ze skórką, łatwo się ją kroi (jak na dynię oczywiście), a po upieczeniu jest po prostu doskonała. 
Pieczoną dynię możecie serwować jako dodatek do obiadu lub osobne danie (np. z sosem z jogurtu, tahiny i czosnku), a możecie też użyć jej do zrobienia zupy-kremu czy pasty do chleba.
Wrzesień to mój ulubiony czas w roku. Promienie słońca padają na ziemię już pod innym kątem, jest jeszcze dość ciepło na lekki prochowiec, ale nie zbyt upalnie. Wrześniowe spacery, wrześniowe jabłka, moje urodziny. Zupa dyniowa, a od teraz- pieczona dynia.

It takes me back to another time of duffel coats
And drawing lines in the late september evening sand

The pumpkin soup on the table
The late september sun
A glow from the future a sorrow yet to be undone


środa, 29 lipca 2015

Zupa miso dla laików.

W całej tej prostocie zupy miso można się trochę pogubić. Miso confused! Już na starcie: wiele osób myśli (a przynajmniej ja na pewno kiedyś tak uważałam), że miso to zupa. Otóż nie: miso to pasta. Powstaje ze sfermentowanej soi i ma mocno słony, lekko drożdżowy, lekko orzechowy, w każdym razie: bardzo przyjemny (acz intensywny) smak. Samo zdrowie, bo zawiera dużo białka i witamin. No to mamy miso, a nie mamy jeszcze zupy. Żeby powstała, łączymy miso z dashi. A dashi to bulion. Zrobiony z kombu i/lub ryby bonito. A kombu to glony. O dziwo nie tak trudno dostępne w sklepach, jak mi się kiedyś wydawało.
 Mamy kombu, robimy dashi, łączymy z miso, wreszcie mamy miso-shiru, czyli zupę miso właśnie. A że bulion bez dodatków to nuda, dorzucamy makaron, tofu, warzywa, co tylko przyjdzie nam do głowy. 

niedziela, 26 lipca 2015

Kotleciki z jarmużu i zielonego groszku.

Jest kilka przepisów na blogu, do których sama na okrągło wracam. Ten zdecydowanie zasili grono moich blogowych ulubieńców. Kotleciki, które sprawdzą się też jako składnik burgerów. Ich wielką zaletą jest fakt, że przy smażeniu nie sprawiają żadnych problemów i udało mi się je przygotować bez jajka, na bardzo małej ilości tłuszczu. 
Zaserwujcie takie kotlety komuś, kto uważa, że "nie lubi zdrowych rzeczy"- być może przekonacie go, że coś roślinnego, zielonego, co zawiera jarmuż i płatki jaglane (w końcu to superfoods) może być tak pyszne.

sobota, 25 lipca 2015

Makaron z bobem, rzodkiewką i awokado.

Miał być upał i adekwatny do temperatury szybki, lekki, sezonowy obiad. 
Jest burza, na dworze ciemno mimo młodej godziny. Zamiast pojechać na rowerową wycieczkę, siedzę w domu i piszę o makaronie z bobem, rzodkiewką i awokado. Nietypowe danie, ale pyszne, tylko niestety niezbyt piękne (a urody na zdjęciu na pewno nie dodaje mu fakt, że fotografowałam je przy tej fatalnej aurze).  
Tego lata stałam się największą fanką bobu- był już hummus z bobu (absolutnie genialny, chyba lepszy niż z cieciorki, bo bardziej kremowy i pięknie zielony), sałatki z bobu, żytnie kluski z bobem... Tym razem w towarzystwie bobu wystąpił mój ulubiony rodzaj makaronu, maccheroni al ferretto, czyli kluski, które oryginalnie robi się ręcznie, zwijając ciasto wokół cienkiego patyczka. 

czwartek, 11 czerwca 2015

Wegańskie lody bananowe, czyli nana ice cream.

Było o lodziarniach, dziś będzie o lodach.
W czasach mediów społecznościowych i hasztagów bardzo szybko da się rozpętać burzę wokół jakiegoś trendu żywieniowego albo konkretnej potrawy.
Gdy do głosu dochodzą osoby, które dla zdrowia i urody pochłaniają dziennie kilkadziesiąt bananów, tworzy się w czyjejś genialnej głowie pomysł na nana ice cream. Intrygowały mnie od pierwszej chwili, gdy tylko usłyszałam o nich na instagramie.


Zasada jest banalna: mrozisz pokrojone/połamane banany, a potem wrzucasz do pojemnika blendera, miksujesz z jakimś dodatkiem i już. W pół minuty masz gotowy deser, którego przygotowanie w standardowej wersji może trwać godzinami- gotowanie śmietanki i żółtek, chłodzenie, mrożenie, miksowanie (przygotowując domowe lody bez specjalistycznego sprzętu należy co pół godziny blendować masę, żeby była gładka i kremowa). Generalnie marzyły mi się domowe lody, chodziła mi po głowie nawet maszynka do lodów (tylko co ja zrobię z kolejnym gratem w kuchni zimą?), więc wypróbowanie lodów z bananów było koniecznością.
Domyślacie się, że skusił mnie też fakt, że wystarczą dwa składniki do ich przygotowania.

sobota, 6 czerwca 2015

Kokosowo-cynamonowe crumble z rabarbarem.


Czyli rabarbar pod kruszonką, ma się rozumieć. Albo, według sprzedawców z rynku jeżyckiego, rabarber. 
Taka ni to kruszonka, ni to granola. Czyli crumble.
Nie zapomnę, jak bardzo się zdziwiłam, że rzewień, który omawialiśmy na farmakologii to właśnie rabarbar. Ale okazuje się, że rabarbar lekarski to nie ten, który na przełomie wiosny i lata zamieniamy w ciasta, kompoty i inne pyszności.


Mimo wszystko do rabarbaru trzeba podchodzić z szacunkiem. Po pierwsze: to chyba jedyna roślina, której częścią jadalną jest ogonek liścia. Po drugie: rabarbar to warzywo! Czyli od razu możemy pokusić się o wniosek, że skoro warzywa są zdrowe, to rabarbar trzeba wcinać na potęgę. Faktycznie, duża zawartość witaminy C i błonnika to jego mocne strony, a że idą w parze z cudownym smakiem (im rabarbar bardziej różowy, tym słodszy), to trzeba korzystać z sezonu. Żeby potem pamiętać dobrze ten aromat, gdy pije się kawę na przykład z Kenii, o wyraźnej kwasowości rabarbaru. 


czwartek, 4 czerwca 2015

Pieczone pierogi z botwinką i wędzonym twarogiem.

Nigdy nie odmówię sobie przyjemności z jedzenia rękami, gdy tylko jest taka możliwość. Może dlatego tak bardzo lubię kanapki, burgery, pizzę, pitę, bajgle, tortille... generalnie wszystkie zbożowe wypieki, które w połączeniu z pysznymi dodatkami mogą stanowić sycący posiłek, zjedzony bez użycia sztućców. Dania, które można doświadczać dodatkowymi receptorami, poczuć jeszcze przed pierwszym kęsem. Brzmi patetycznie, ale każdy wie, o co mi chodzi. No i najlepsze są takie, które przy okazji nie pobrudzą ulubionej koszuli i nie rozpadną się moment po ugryzieniu. 



Do tej kategorii dorzucam pieczone pierogi. Szybkie i proste (jak wszystko, za co zabieram się w kuchni), idealne do spakowania na rower i zabrania na piknik. Nadzienie z botwinki i wędzonego sera, podkręcone miętą i gałką muszkatołową- petarda! Jeśli nie macie piekarnika- przygotujcie sobie taki farsz jako pastę do pieczywa albo sos do makaronu, chociażby dla samego przepięknego, różowego koloru (a przy okazji genialnego smaku).

czwartek, 28 maja 2015

Moje ulubione poznańskie lodziarnie.


Był wielki plan. Odwiedzić (co najmniej) 10 poznańskich lodziarni, porównać, zrobić ranking. Żeby wybrać tę jedyną, najlepszą, gdzie lody mają cudowną konsystencję, smaki są różnorodne i niebanalne, porcje hojne. Taką lodziarnię, którą będę mogła z czystym sumieniem polecić przyjezdnym i którą sama będę mogła nazwać swoją ulubioną, do której będę wracać.


Zanim plan wszedł w życie, pojawił się podobny, bardzo poczytny ranking- dość sumienna robota bloga Wygrywam z Anoreksją. Uhonorowana pierwszym miejscem lodziarnia przeżywa teraz oblężenie do tego stopnia, że z przyczyn technicznych musiała zamknąć podwoje w zeszłą niedzielę- zabrakło chwilowo ciekłego azotu, czyli najważniejszego elementu w procesie technologicznym zwycięskiej Mariny*.

Chciałam, żeby mój ranking był obiektywny, więc w żadnej lodziarni nie wspominałam nic o tym, że będę pisać jakikolwiek tekst w internecie. Może Kuchnia i Kwiaty to nie jest poczytny blog, ale nie chciałam w żaden sposób wpływać na jakość obsługi- czy gdybym powiedziała w progu, że robię ranking, to nie dostałabym większych porcji?
Przyjęłam pewne kryteria, punktowałam lodziarnie w skali 1-10. Najważniejsze dla mnie były lody śmietankowe i sorbety. Lubię, gdy lody nie są zbyt słodkie. Szukam kremowej, gładkiej, idealnej konsystencji. Jeśli lody ściekają z wafelka, są wodniste - odpadają w przedbiegach.
Dziś zakończyłam swoją przygodę z rankingiem, bo po ośmiu odwiedzonych miejscach mam wystarczająco wiedzy i mogę wyciągnąć pewne wnioski.

wtorek, 26 maja 2015

Pizza (idealna) z mąki pełnoziarnistej, czyli uśpione sumienie.

Nie chcę uchodzić za kłamczuchę.
Rok temu zadeklarowałam, że moja pizza jest idealna. 
I muszę się teraz z tego tłumaczyć. Niestety, tamta nie była idealna. Była bazą, z której mogłam wyjść, żeby przez kolejne miesiące regularnie piąć się na wyżyny doskonałości o smaku pomidorów, sera i oregano.



I tym razem będę ostrożniejsza. Nie powiem, że osiągnęłam bezsprzeczny triumf. Mogę najwyżej pokusić się o stwierdzenie, że chyba już lepszej pizzy nie potrafię zrobić. I teraz przychodzi czas na argumentację. Dlaczego ta bije poprzednią wersję na głowę?

sobota, 23 maja 2015

Brązowy ryż z rzodkiewką i cieciorką.

Są warzywa, które bez obróbki termicznej są niesmaczne lub wręcz niejadalne. Są takie, które gotujemy, bo tak nas nauczono, nie zastanawiając się, czy nie lepsze byłyby na surowo. Są też i takie, które wcinamy jako świeżą zieleninę i nie przychodzi nam nawet do głowy, że można je piec, dusić, grillować, gotować, smażyć.


czwartek, 21 maja 2015

Grzybowe kaszotto z soczewicą, kalafiorem i orzechami włoskimi.


Powoli zaczynam czas opróżniania szafek kuchennych przed wakacjami.
Są takie składniki, które kupuje się do konkretnego dania, a potem zupełnie się o nich zapomina; w moim przypadku były to suszone grzyby. Raz przydały się jako składnik bigosu, a później miesiącami czekały na kolejną okazję, gdy sobie o nich przypomnę. Aż przyszedł ten moment: wpadliśmy na pomysł grzybowego kaszotto (uwielbiam to kulinarne słowotwórstwo)!


czwartek, 14 maja 2015

Młoda kapusta z grzybami mun i sosem sojowym.

Ten przepis pojawił się u mnie w domu za sprawą mojego Taty; jako miłośnik dobrej kuchni i poszukiwacz nowych smaków, często wprowadza ciekawe dania do naszego jadłospisu. Tę kapustę zaserwował nam pierwszy raz już dobrych parę lat temu i był okres, kiedy pojawiała się do obiadu bardzo często. Chociaż ten przepis nie wpisuje się może w stereotypowe pojęcie "domowej kuchni", dla mnie jest to właśnie jeden z tych smaków, do których ma się sentyment.


Sezon na młodą kapustę to świetna wymówka, żeby przekonać się o geniuszu i prostocie tego dania, ale nie martwcie się- możecie gotować tę kapustę z grzybami przez cały rok, nie musi być koniecznie młoda.
Grzyby mun dostępne są w wielu sklepach w cenie kilku złotych- często można dostać już pokrojone, co jest dużą oszczędnością czasu.

piątek, 1 maja 2015

Pełnoziarniste placuszki z kaszą jęczmienną, słonecznikiem i sezamem.

Stało się regułą, że przypominam sobie o blogu, gdy akurat mam się uczyć do jakiegoś egzaminu. Tym razem chodzi o zbliżającą się internę. Do tego trzeba uczcić weekend majowy dobrym jedzeniem, no i zutylizować resztkę kaszy z poprzedniego obiadu. Tak powstały placki z kaszą jęczmienną, czyli comfort food w najlepszym wydaniu!


O to właśnie chodzi w tych plackach- żeby dobrze zagospodarować stojącą w lodówce kaszę, czyli odradzam gotowanie jej specjalnie na okoliczność smażenia takich placków. Możecie wrzucić do nich każdy rodzaj ugotowanej kaszy, jaki akurat macie pod ręką.

środa, 4 marca 2015

Bardzo prosta babka ziemniaczana.


Sycące jedzenie ze stolicy pyry.
Jeśli macie możliwość starcia ziemniaków w mikserze, przygotujecie taką babkę w kilka minut. Wystarczy poszatkować cebulkę i podsmażyć, dodać starte ziemniaki i resztę składników, wymieszać i wstawić do rozgrzanego piekarnika. Babka się piecze, a Wy macie czas na spacer, przeczytanie paru rozdziałów ulubionej książki, naukę kilku zagadnień na zbliżające się kolokwium, pomalowanie paznokci czy drzemkę. 
Jeśli jednak nie macie tego luksusu i używacie zwykłej, tradycyjnej, pospolitej tarki- takie danie możecie przygotować na specjalną okazję, zaserwować z pysznym sosem na romantyczną kolację, lub, jeśli jesteście na diecie, zjeść jako mniej tłusty zamiennik smażonych placków ziemniaczanych (i spalić dodatkowe kalorie podczas tarkowania ziemniaków).
Babka jest równie pyszna następnego dnia, ja najchętniej dodaję do niej sporą łychę jogurtu greckiego.
Smacznego!


poniedziałek, 2 marca 2015

Arancini, czyli włoskie kulki ryżowe.

Po powrocie z każdej podróży najbardziej zapada mi w pamięć jedzenie, którego próbowałam na ulicy. Niepozorne budki, stoiska i foodtrucki, do których ustawiają się kolejki miejscowych, serwują najczęściej wybitne dania lokalnej kuchni. Jeśli miałabym podać przykład najlepszego włoskiego streetfoodu, oczywiście pierwsze miejsce zajęłaby pizza, serwowana w kawałkach, ale zaraz potem wymieniłabym arancini, które zapamiętałam z małego miasteczka Anacapri. Przez wiele lat krążył mi gdzieś w głowie ten smak, więc musiałam spróbować go jak najwierniej odtworzyć. 



Co zabawne, mój Przyjaciel pracuje teraz w knajpie specjalizującej się w arancini, ale zamiast spytać go o przepis, postanowiłam skleić swoje wspomnienia o tych chrupiących kulkach i wymyślić coś swojego.

sobota, 28 lutego 2015

Potrawka z batatów i bakłażana z masłem orzechowym.

Czasem potrzebuję rozgrzewającego, sycącego obiadu. Świetnie się wtedy sprawdzają zupy z mnóstwem dodatków albo lekko pikantne, jednogarnkowe dania pełne pysznych warzyw. Tym razem wybór padł na bakłażana, którego uwielbiam, batata, który został mi po pieczeniu frytek, no i pomidory, które połączyły te dwa składniki w gęstą, aromatyczną potrawkę. Żeby podkręcić słodki, orzechowy smak batata i jego kremową konsystencję, dodałam do niej magic ingredient- moje ulubione masło orzechowe. Koniecznie wybierzcie takie, które nie ma w sobie cukru. 


czwartek, 26 lutego 2015

Buraki faszerowane miętowym ryżem z jarmużem i serem feta.

W powietrzu czuć już wiosnę. Przed południem było dziś w Poznaniu zupełnie bezchmurne niebo, ptaki coraz śmielej ćwierkają, na rynku pojawiają się polskie ogórki... Wszystko wskazuje na to, że i tak łagodna w tym roku zima odchodzi w niepamięć. Na wiosenne potrawy jeszcze trochę zbyt wcześnie, ale niektóre smaki, takie jak świeża mięta czy pietruszka- świetne komponują się z warzywami królującymi podczas zimy, takimi jak buraki, cebula i jarmuż. 


I tak powstał dzisiejszy obiad- zainspirowany faszerowanymi burakami niezastąpionej Marty, dość pracochłonny, ale też w pewnym sensie wiosenny, bo łączy w sobie to, na co jeszcze jest sezon z tym, co kojarzy się już ze słońcem, z balkonem pachnącym ziołami w ciepłe dni.
Żeby danie się udało, należy długo piec buraki- muszą być miękkie, wtedy łatwo się je wydrąża, no i wszystko o wiele lepiej smakuje. Z tego też powodu radzę wybrać mniejsze, i najwyżej zrobić ich więcej.

sobota, 21 lutego 2015

Pieczone frytki z batatów.

Kilka razy robiłam już pieczone frytki z ziemniaków, przyszedł więc czas na dalsze eksperymentowanie i padło na bataty. Sami możecie zdecydować, jak nazywać słodkie ziemniaki, bo określeń jest wiele: wilec ziemniaczany, batat, patat, kūmara... Po upieczeniu są słodkawe, miękkie w środku i lekko przypieczone z zewnątrz (nie wychodzą tak chrupiące jak ziemniaki), a dzięki wielu różnym przyprawom stają się niesamowicie aromatyczne. Jeśli lubicie pikantne jedzenie, dodajcie też ostrą paprykę.


Frytki z tego przepisu wyszłyby smaczne także z marchewki, dyni czy te zwyczajne- ziemniaczane. Ale eksperyment z batatami uważam za udany i Wam też polecam wypróbowanie właśnie tego modnego ostatnio warzywa.

czwartek, 12 lutego 2015

Przepyszne kokosowe kulki.

Dzisiaj tłusty czwartek, więc pora na stanowczą deklarację: nie cierpię pączków. Serio, nie udaję, nie popisuję się, po prostu dla mnie pączki mogłyby w ogóle nie istnieć. Raz do roku zmuszam się do jednego, żeby tradycji stało się zadość- wtedy w grę wchodzą tylko te z cukrem pudrem i konfiturą, bo z lukrem i z adwokatem po prostu nie tknę. Ale w tym roku nie mam obowiązku jedzenia jakichkolwiek słodkich wypieków, bo nakręciłam mnóstwo kokosowych kulek. 


I taki tłusty czwartek to ja rozumiem! Jest słodko, jest tłusto, ale nie ma oblepiania buzi lukrem. Można nawet łudzić się, że jest zdrowo (chociaż nie, nie zaryzykowałabym takiego stwierdzenia, żeby nie burzyć idei dzisiejszego święta).

czwartek, 29 stycznia 2015

Mój chlebek bananowy.

Myślałam, że to bardzo znana rzecz, takie chlebki bananowe. Że każdy ich próbował, albo kiedyś chociaż o nich słyszał (np. o tym autorstwa Sophie Dahl, słynnym już w blogosferze). Okazało się jednak, że są osoby, które można takim wypiekiem zaskoczyć. Jeśli lubicie mokre, korzenne ciasta, macie trzy przejrzałe banany w domu, albo widzicie te owoce w sklepie w cenie 0,99 zł/kg: nie macie wyboru, musicie upiec chlebek bananowy!