strony

czwartek, 28 maja 2015

Moje ulubione poznańskie lodziarnie.


Był wielki plan. Odwiedzić (co najmniej) 10 poznańskich lodziarni, porównać, zrobić ranking. Żeby wybrać tę jedyną, najlepszą, gdzie lody mają cudowną konsystencję, smaki są różnorodne i niebanalne, porcje hojne. Taką lodziarnię, którą będę mogła z czystym sumieniem polecić przyjezdnym i którą sama będę mogła nazwać swoją ulubioną, do której będę wracać.


Zanim plan wszedł w życie, pojawił się podobny, bardzo poczytny ranking- dość sumienna robota bloga Wygrywam z Anoreksją. Uhonorowana pierwszym miejscem lodziarnia przeżywa teraz oblężenie do tego stopnia, że z przyczyn technicznych musiała zamknąć podwoje w zeszłą niedzielę- zabrakło chwilowo ciekłego azotu, czyli najważniejszego elementu w procesie technologicznym zwycięskiej Mariny*.

Chciałam, żeby mój ranking był obiektywny, więc w żadnej lodziarni nie wspominałam nic o tym, że będę pisać jakikolwiek tekst w internecie. Może Kuchnia i Kwiaty to nie jest poczytny blog, ale nie chciałam w żaden sposób wpływać na jakość obsługi- czy gdybym powiedziała w progu, że robię ranking, to nie dostałabym większych porcji?
Przyjęłam pewne kryteria, punktowałam lodziarnie w skali 1-10. Najważniejsze dla mnie były lody śmietankowe i sorbety. Lubię, gdy lody nie są zbyt słodkie. Szukam kremowej, gładkiej, idealnej konsystencji. Jeśli lody ściekają z wafelka, są wodniste - odpadają w przedbiegach.
Dziś zakończyłam swoją przygodę z rankingiem, bo po ośmiu odwiedzonych miejscach mam wystarczająco wiedzy i mogę wyciągnąć pewne wnioski.

wtorek, 26 maja 2015

Pizza (idealna) z mąki pełnoziarnistej, czyli uśpione sumienie.

Nie chcę uchodzić za kłamczuchę.
Rok temu zadeklarowałam, że moja pizza jest idealna. 
I muszę się teraz z tego tłumaczyć. Niestety, tamta nie była idealna. Była bazą, z której mogłam wyjść, żeby przez kolejne miesiące regularnie piąć się na wyżyny doskonałości o smaku pomidorów, sera i oregano.



I tym razem będę ostrożniejsza. Nie powiem, że osiągnęłam bezsprzeczny triumf. Mogę najwyżej pokusić się o stwierdzenie, że chyba już lepszej pizzy nie potrafię zrobić. I teraz przychodzi czas na argumentację. Dlaczego ta bije poprzednią wersję na głowę?

sobota, 23 maja 2015

Brązowy ryż z rzodkiewką i cieciorką.

Są warzywa, które bez obróbki termicznej są niesmaczne lub wręcz niejadalne. Są takie, które gotujemy, bo tak nas nauczono, nie zastanawiając się, czy nie lepsze byłyby na surowo. Są też i takie, które wcinamy jako świeżą zieleninę i nie przychodzi nam nawet do głowy, że można je piec, dusić, grillować, gotować, smażyć.


czwartek, 21 maja 2015

Grzybowe kaszotto z soczewicą, kalafiorem i orzechami włoskimi.


Powoli zaczynam czas opróżniania szafek kuchennych przed wakacjami.
Są takie składniki, które kupuje się do konkretnego dania, a potem zupełnie się o nich zapomina; w moim przypadku były to suszone grzyby. Raz przydały się jako składnik bigosu, a później miesiącami czekały na kolejną okazję, gdy sobie o nich przypomnę. Aż przyszedł ten moment: wpadliśmy na pomysł grzybowego kaszotto (uwielbiam to kulinarne słowotwórstwo)!


czwartek, 14 maja 2015

Młoda kapusta z grzybami mun i sosem sojowym.

Ten przepis pojawił się u mnie w domu za sprawą mojego Taty; jako miłośnik dobrej kuchni i poszukiwacz nowych smaków, często wprowadza ciekawe dania do naszego jadłospisu. Tę kapustę zaserwował nam pierwszy raz już dobrych parę lat temu i był okres, kiedy pojawiała się do obiadu bardzo często. Chociaż ten przepis nie wpisuje się może w stereotypowe pojęcie "domowej kuchni", dla mnie jest to właśnie jeden z tych smaków, do których ma się sentyment.


Sezon na młodą kapustę to świetna wymówka, żeby przekonać się o geniuszu i prostocie tego dania, ale nie martwcie się- możecie gotować tę kapustę z grzybami przez cały rok, nie musi być koniecznie młoda.
Grzyby mun dostępne są w wielu sklepach w cenie kilku złotych- często można dostać już pokrojone, co jest dużą oszczędnością czasu.

piątek, 1 maja 2015

Pełnoziarniste placuszki z kaszą jęczmienną, słonecznikiem i sezamem.

Stało się regułą, że przypominam sobie o blogu, gdy akurat mam się uczyć do jakiegoś egzaminu. Tym razem chodzi o zbliżającą się internę. Do tego trzeba uczcić weekend majowy dobrym jedzeniem, no i zutylizować resztkę kaszy z poprzedniego obiadu. Tak powstały placki z kaszą jęczmienną, czyli comfort food w najlepszym wydaniu!


O to właśnie chodzi w tych plackach- żeby dobrze zagospodarować stojącą w lodówce kaszę, czyli odradzam gotowanie jej specjalnie na okoliczność smażenia takich placków. Możecie wrzucić do nich każdy rodzaj ugotowanej kaszy, jaki akurat macie pod ręką.