strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zioła. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zioła. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 lipca 2015

Makaron z bobem, rzodkiewką i awokado.

Miał być upał i adekwatny do temperatury szybki, lekki, sezonowy obiad. 
Jest burza, na dworze ciemno mimo młodej godziny. Zamiast pojechać na rowerową wycieczkę, siedzę w domu i piszę o makaronie z bobem, rzodkiewką i awokado. Nietypowe danie, ale pyszne, tylko niestety niezbyt piękne (a urody na zdjęciu na pewno nie dodaje mu fakt, że fotografowałam je przy tej fatalnej aurze).  
Tego lata stałam się największą fanką bobu- był już hummus z bobu (absolutnie genialny, chyba lepszy niż z cieciorki, bo bardziej kremowy i pięknie zielony), sałatki z bobu, żytnie kluski z bobem... Tym razem w towarzystwie bobu wystąpił mój ulubiony rodzaj makaronu, maccheroni al ferretto, czyli kluski, które oryginalnie robi się ręcznie, zwijając ciasto wokół cienkiego patyczka. 

czwartek, 26 lutego 2015

Buraki faszerowane miętowym ryżem z jarmużem i serem feta.

W powietrzu czuć już wiosnę. Przed południem było dziś w Poznaniu zupełnie bezchmurne niebo, ptaki coraz śmielej ćwierkają, na rynku pojawiają się polskie ogórki... Wszystko wskazuje na to, że i tak łagodna w tym roku zima odchodzi w niepamięć. Na wiosenne potrawy jeszcze trochę zbyt wcześnie, ale niektóre smaki, takie jak świeża mięta czy pietruszka- świetne komponują się z warzywami królującymi podczas zimy, takimi jak buraki, cebula i jarmuż. 


I tak powstał dzisiejszy obiad- zainspirowany faszerowanymi burakami niezastąpionej Marty, dość pracochłonny, ale też w pewnym sensie wiosenny, bo łączy w sobie to, na co jeszcze jest sezon z tym, co kojarzy się już ze słońcem, z balkonem pachnącym ziołami w ciepłe dni.
Żeby danie się udało, należy długo piec buraki- muszą być miękkie, wtedy łatwo się je wydrąża, no i wszystko o wiele lepiej smakuje. Z tego też powodu radzę wybrać mniejsze, i najwyżej zrobić ich więcej.

środa, 2 lipca 2014

Tabbouleh z awokado.

Słyszeliście kiedyś o arabskiej sałatce tabbouleh? 


Kiedyś pewnie bym nawet jej nie spróbowała, bo unikałam natki pietruszki jak ognia; a kuskus, natka i cytryna to nieodłączne składniki tej potrawy. Jednak stała się sprawa niesłychana! Do listy rzeczy, które zasmakowały mi w ciągu ostatnich paru lat (suszone pomidory, czarne oliwki, ogórki konserwowe, nasiona kolendry) dołącza właśnie natka, czyli chyba najzdrowsze zielsko świata. W mojej wersji pojawiło się awokado, czyli Liban i Meksyk znalazły się nagle jakoś bliżej siebie.
Składniki przewidziane są dla dwóch osób (chociaż ja pewnie dałabym radę pochłonąć wszystko w pojedynkę), więc jak chcecie przygotować taką sałatkę na imprezę, to dodajcie więcej kaszy.

  • 1 duży pomidor lub 2 mniejsze
  • 1 dojrzałe awokado
  • pół szklanki suchej kaszy kuskus
  • garść pestek dyni
  • poszatkowany szczypiorek, natka pietruszki (nie cały pęczek, tylko kilka gałązek)
  • sok z połowy cytryny
  • sól, pieprz




  • Pokroić pomidora (zawsze najpierw zalewam wrzątkiem i obieram, ale może być ze skórką) i awokado.
  • Kuskus wsypać do miski, dodać dużą szczyptę soli i zalać wrzątkiem tak, żeby poziom wody był centymetr ponad kaszą. Po paru minutach wrzucić kaszę na sitko i i przepłukać zimną wodą, żeby ostygła.
  • Poszatkować wszystkie zioła.
  • W dużej misce wymieszać wszystkie składniki, dodać pestki dyni, sok z cytryny, doprawić solą i pieprzem.
Smacznego!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

O zakalcach (i przepis na bazyliowe gâteau au yaourt).

Zawsze mnie fascynowały zasady, którymi trzeba się kierować, gdy piecze się ciasta. "Mieszaj masę tylko w jedną stronę", "mieszaj osobno suche składniki, osobno mokre" i wiele innych.  Gdy kilka lat temu nie rozumiałam, dlaczego musi być tak, a nie inaczej, wydawało mi się, że to po prostu jakieś rytuały, magia, którą panie domu od lat odprawiają, bo wierzą, że dzięki temu ciasto się uda. Ale sama napiekłam tyle zakalców, że dochodzę do wniosku: coś w tym jest. A jest w tym sporo praw fizyki. Chciałabym dokładnie zrozumieć mechanizm procesów, które zachodzą od momentu wymieszania składników do wyjęcia gotowego ciasta z piekarnika, ale z drugiej strony- żeby wypieki się udawały wystarczy tylko dokładność i odrobina doświadczenia.




Ja muszę popracować przede wszystkim nad dokładnością. Odkąd prowadzę bloga, wyprodukowałam już 3 pyszne zakalce. I za każdym razem miałam pewną teorię na temat tego, co poszło nie tak. Pierwszy z nich- wegański bananowiec, być może byłby idealny, gdyby nie to, że o proszku do pieczenia przypomniałam sobie, gdy część już trafiła do formy (oczywiście wymieszałam całość znowu w misce, ale najwyraźniej nie uratowało to ciasta).



sobota, 7 czerwca 2014

Paszteciki z twarożkiem: miętowo-czosnkowe i z suszonymi pomidorami

Babciny pasztecik, zazwyczaj wersja ze szpinakiem lub pieczarkowa, to najlepsza przekąska na podróż, imprezę czy piknik. Na moje osiemnaste urodziny Babcia naprodukowała ich chyba tysiące. Kiedyś, przed jakąś domówką, zadzwoniłam do niej i spytałam o przepis. Dostałam najbardziej szczegółowe wskazówki odnośnie składników i wykonania. Oczywiście mój prototyp był wzorowany na ulubionych szpinakowych, ale każde kolejne podejście było już pretekstem do eksperymentowania. Właściwie bazuję zwykle na twarożkowym farszu i zmieniam tylko dodatki: był łosoś, były suszone pomidory, przyszedł czas na miętę z czosnkiem. Zazwyczaj za jednym zamachem przygotowuję dwa rodzaje, żeby było ciekawiej. Tak też zrobiłam tym razem.



poniedziałek, 2 czerwca 2014

Chili sin carne w tortillach i sos miętowy.


Kolejny szybki obiad, który uwielbiam. 
Chili sin carne, czyli chili bez mięsa.
Do tego kupne tortille- albo nie czytajmy ich składu, albo ich nie kupujmy i róbmy sami- ja postanowiłam nie czytać, bo czasami się przydają i mimo wszystko bardzo mi smakują. Fakt, zrobienie pszennych chlebków typu pita albo usmażenie naleśników to nie żadna wielka filozofia, ale jednak wymaga to ogarnięcia dodatkowej patelni na palniku, a to się nie sprawdza, gdy mamy mało czasu.



Wszystko brzmi całkiem elegancko, a tak naprawdę jest to tani, studencki. trochę obciachowy obiad. Wahałam się, czy jest się czym chwalić na blogu. Chwalić pewnie nie, ale podrzucać pomysł na banalnie proste i dobre jedzenie- można.
Szybkie, nie znowu błyskawiczne, bo trzeba się zająć pieczarkami. Są osoby, które młodych i ładnych nie obierają; ja do nich niestety nie należę (osób, nie pieczarek). Z podanych proporcji można nakarmić 2 głodne osoby, ale jeśli jecie sami, możecie drugiego dnia zjeść sam farsz np. z ryżem. W sklepach łatwiej jest dostać duże (w sensie- zwykłe, ok. 400g) puszki fasolki i kukurydzy, więc albo zużyjecie pół, albo możecie poszukać najmniejszych puszek (212g). Albo zaszaleć, zrobić z całych dużych puszek i zaprosić znajomych!


  • 1 paczka pszennych placków typu tortilla (4 sztuki)
  • 1 mała puszka fasolki (212g)
  • 1 mała puszka kukurydzy (212g)
  • 1 cebula
  • kilkanaście pieczarek
  • 1 duży pomidor
  • 2 łyżki przecieru paprykowego (lub 2 łyżeczki suszonej słodkiej papryki).
  • suszona kolendra, majeranek, kumin, (albo jak u mnie: 18 ziół ojca Mateusza), sól, pieprz, odrobina chili

    Sos miętowy:
  • 2 łyżki jogurtu
  • 1 łyżeczka majonezu
  • posiekane liście mięty
  • 1 mały ząbek czosnku
  • pieprz
  • Obrać, umyć i pokroić pieczarki w plasterki. Pokroić cebulę w kostkę lub piórka. Sparzyć pomidora, obrać ze skórki i podzielić na pół: jedna część trafi pokrojona do ciepłego farszu, drugą proponuję zostawić surową. 
  • Rozgrzać olej na patelni, wrzucić cebulę, gdy się zeszkli dodać pieczarki, posolić i podlać odrobiną wody. Dusić aż zmiękną i woda odparuje. Dodać przecier paprykowy (lub suszoną paprykę), kukurydzę, fasolkę, połowę pomidora. Przyprawić.
  • Sos miętowy: wymieszać wszystkie składniki z posiekaną miętą i startym czosnkiem.
  • Placki odgrzać zgodnie z instrukcją na opakowaniu. 
  • Zajadać wszystko w ulubiony sposób. Smacznego!

wtorek, 27 maja 2014

O warzywach, owocach i kwiatach (z targowiska) + niezłe ziółka na balkonie



Rynek z warzywami, owocami i kwiatami to miejsce, gdzie tracę rozum. Kiedyś przynajmniej raz w tygodniu chodziłam z Mamą w charakterze pomocnika na rynek "na Nowickiego" (ulicy dawno zmieniono nazwę, a o rynku mówi się tak do dziś). Była to dla mnie ogromna atrakcja i zawsze obiecywałam sobie, że na studiach będę kontynuować ten zwyczaj. W Poznaniu targowisk jest pod dostatkiem: Rynek Łazarski i Jeżycki to moje dwa ulubione.