strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strączki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strączki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 września 2016

Powitalna kasza z warzywami, odsłona kolejna.

Kilka tygodni temu napisałam, że żegnam się z Poznaniem, ale jednocześnie nie spodziewałam się, że na dłuższą chwilę będzie to również pożegnanie z blogiem. Przyszła pora, by wrócić ze zdwojoną siłą, nowymi pomysłami, w zasadzie całkowicie nową koncepcją – wszystkiego możecie się po mnie spodziewać w najbliższym czasie. Dziś jednak postanowiłam przywitać się z Wami czymś, co bywało tu wiele razy – kaszą z warzywami. Bardzo wrześniową, bardzo szybką, bardzo moją. 

czwartek, 23 czerwca 2016

Curry z botwinki.

Musiałam zbadać tę sprawę. O co właściwie chodzi z tym curry? Jasne było, czym są tajskie pasty curry, każdy zna też mieszankę przypraw curry, ale co sprawia, że możemy tak nazwać indyjskie danie, któremu w języku polskim przydzieliłabym określenie "potrawka"? I jeszcze czy daal i curry to to samo, skoro jedno i drugie kojarzy mi się z jednogarnkowym, rozgrzewającym i sycącym obiadem?
Najbardziej dostępne informacje, czyli znalezione na Wikipedii, dotyczą curry indyjskiego. Z języka tamilskiego kari, கறி, oznacza "sos". Czyli warzywa w sosie przyprawione kolendrą, kuminem, kurkumą, imbirem i innymi korzennymi przyprawami, mają prawo nosić tę nazwę. 
Z kolei daal to potrawa ze strączków, zatem mój dzisiejszy przepis również wypada tak nazwać. Ostatecznie można też skorzystać z bardzo lubianego przeze mnie słowa "potrawka". Bez względu na terminologię, z całą pewnością będzie pysznie.

środa, 18 maja 2016

Jedzenie zwyczajnej dziewczyny.

Ostatnio mam dużo ważnych spraw na głowie, dlatego też proporcjonalnie więcej czasu upływa mi na prokrastynacji. W moim przypadku istnieje zależność między wypełnianiem swoich obowiązków a lenistwem; równowaga musi być zachowana. Z tej przyczyny częściej przeglądam wszelkie instagramy i pinteresty, a takie czynności z reguły prowadzą do smutnego wniosku- jestem totalnie, do bólu zwyczajna. Wszystko, co mogłoby wydawać się wyjątkowe na mój temat, ktoś gdzieś już dawno odkrył, zrobił, doświadczył. Takich Małgoś jak ja są tysiące w Polsce i miliony na świecie. Napotykam całe mnóstwo zdjęć dziewcząt, które gotują, lubią spacery, lubią drzemki, lubią podróże, lubią książki, lubią kwiaty, oglądają filmy, ćwiczą jogę, urządzają sobie ładne wnętrza... i w zasadzie dochodzę do wniosku, że niestety, jestem jedną z wielu, która myśli, że jako jedyna na świecie wpadła na pomysł przyrządzenia sobie dobrego obiadu, zaparzenia kawy czy postawienia doniczki z aloesem na parapecie. 
Jest owszem, kilka nadzwyczajnych dziewczyn, które jedzą codziennie rzeczy tak wyjątkowe, że tysiące ludzi na instagramie z zapartym tchem czekają na kolejne zdjęcia ich talerzy, ale my, zwyczajne nudziary, gotujemy sobie w tym czasie kaszę z warzywami.
Nawet nie staram się zachować pozorów. To danie nie nadaje się na instagrama. Ale skoro jestem już pogodzona z myślą, że nie wygram ze swoją zwyczajnością, że nawet moda na bycie normalsem mnie już nie uratuje, po prostu jem tę kaszę, a jej prostota i pyszny smak są dla mnie wystarczającym pocieszeniem.


piątek, 15 stycznia 2016

Brownie z czerwonej fasoli i bananów

Zważywszy na rosnącą popularność dietetycznych, wegańskich, sezonowych, lokalnych i bezglutenowych potraw, niedługo niczym dziwnym nie będzie brownie z jarmużu. A fasolowe desery to już zupełnie normalna sprawa. Wystarczy przelecieć 10 godzin samolotem i znajdziemy się w kraju, w którym strączek ten króluje jako składnik słodyczy. 


niedziela, 26 lipca 2015

Kotleciki z jarmużu i zielonego groszku.

Jest kilka przepisów na blogu, do których sama na okrągło wracam. Ten zdecydowanie zasili grono moich blogowych ulubieńców. Kotleciki, które sprawdzą się też jako składnik burgerów. Ich wielką zaletą jest fakt, że przy smażeniu nie sprawiają żadnych problemów i udało mi się je przygotować bez jajka, na bardzo małej ilości tłuszczu. 
Zaserwujcie takie kotlety komuś, kto uważa, że "nie lubi zdrowych rzeczy"- być może przekonacie go, że coś roślinnego, zielonego, co zawiera jarmuż i płatki jaglane (w końcu to superfoods) może być tak pyszne.

sobota, 25 lipca 2015

Makaron z bobem, rzodkiewką i awokado.

Miał być upał i adekwatny do temperatury szybki, lekki, sezonowy obiad. 
Jest burza, na dworze ciemno mimo młodej godziny. Zamiast pojechać na rowerową wycieczkę, siedzę w domu i piszę o makaronie z bobem, rzodkiewką i awokado. Nietypowe danie, ale pyszne, tylko niestety niezbyt piękne (a urody na zdjęciu na pewno nie dodaje mu fakt, że fotografowałam je przy tej fatalnej aurze).  
Tego lata stałam się największą fanką bobu- był już hummus z bobu (absolutnie genialny, chyba lepszy niż z cieciorki, bo bardziej kremowy i pięknie zielony), sałatki z bobu, żytnie kluski z bobem... Tym razem w towarzystwie bobu wystąpił mój ulubiony rodzaj makaronu, maccheroni al ferretto, czyli kluski, które oryginalnie robi się ręcznie, zwijając ciasto wokół cienkiego patyczka. 

sobota, 23 maja 2015

Brązowy ryż z rzodkiewką i cieciorką.

Są warzywa, które bez obróbki termicznej są niesmaczne lub wręcz niejadalne. Są takie, które gotujemy, bo tak nas nauczono, nie zastanawiając się, czy nie lepsze byłyby na surowo. Są też i takie, które wcinamy jako świeżą zieleninę i nie przychodzi nam nawet do głowy, że można je piec, dusić, grillować, gotować, smażyć.


czwartek, 21 maja 2015

Grzybowe kaszotto z soczewicą, kalafiorem i orzechami włoskimi.


Powoli zaczynam czas opróżniania szafek kuchennych przed wakacjami.
Są takie składniki, które kupuje się do konkretnego dania, a potem zupełnie się o nich zapomina; w moim przypadku były to suszone grzyby. Raz przydały się jako składnik bigosu, a później miesiącami czekały na kolejną okazję, gdy sobie o nich przypomnę. Aż przyszedł ten moment: wpadliśmy na pomysł grzybowego kaszotto (uwielbiam to kulinarne słowotwórstwo)!


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Ogórkowa pasta z cieciorki.

Dostałam w genach słabość do ogórków kiszonych. Latem powstają u nas w domu ogromne ich ilości- w słoikach na zimę i w dużym słoju do pochłaniania na bieżąco. Gdy dorobię się własnej spiżarni, sama będę kisić ogórki- to jedyny rodzaj przetworów, co do których nie mam wątpliwości, że warto robić je w domu. 

piątek, 4 lipca 2014

Pasta z zielonej soczewicy i suszonych pomidorów.

Kiedy zrobiliśmy tę pastę z Sową za pierwszym razem, ogarnęła nas zupełna gastronomiczna głupawka. Zniknął nawet ostatni kawałek zeschłego chleba, bo postanowiliśmy oszczędzić trochę świeżego pieczywa na śniadanie.  Wyjadaliśmy ją po prostu łyżką, prosto z garnka, w którym powstała.


A wszystko dzięki temu, że mój przyjaciel Patryk zainspirował mnie swoją pastą z suszonych pomidorów i cieciorki. Wcinaliśmy ją ze znajomymi na wolnym powietrzu i zachwycaliśmy się jej smakiem (moim zdaniem wygrała nawet z obłędnie dobrym  masłem orzechowym, miksowanym przez Patryka!).

środa, 25 czerwca 2014

Kotleciki z czerwonej soczewicy i kaszy jaglanej.

Nie umiem gotować tylko dla siebie. Kompletnie mi się nie chce, nie mam motywacji, nie potrafię tak dobrać proporcji, żeby nie naprodukować ogromnej ilości jedzenia, którą potem będę przejadać kilka dni. Ale co innego, gdy nagle dorwę się do garów dwa dni przed egzaminem.


A chodzi o nie byle jaki egzamin, tylko najprawdopodobniej najgorszy ze wszystkich dotychczasowych. Cały rok sobie powtarzałam, że przecież "skoro zdałam na pierwszym roku biofizykę, to już każdy inny przedmiot zdam" i "przecież farmakologia nie jest taka trudna i nie będzie wcale strasznie". 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Chili sin carne w tortillach i sos miętowy.


Kolejny szybki obiad, który uwielbiam. 
Chili sin carne, czyli chili bez mięsa.
Do tego kupne tortille- albo nie czytajmy ich składu, albo ich nie kupujmy i róbmy sami- ja postanowiłam nie czytać, bo czasami się przydają i mimo wszystko bardzo mi smakują. Fakt, zrobienie pszennych chlebków typu pita albo usmażenie naleśników to nie żadna wielka filozofia, ale jednak wymaga to ogarnięcia dodatkowej patelni na palniku, a to się nie sprawdza, gdy mamy mało czasu.



Wszystko brzmi całkiem elegancko, a tak naprawdę jest to tani, studencki. trochę obciachowy obiad. Wahałam się, czy jest się czym chwalić na blogu. Chwalić pewnie nie, ale podrzucać pomysł na banalnie proste i dobre jedzenie- można.
Szybkie, nie znowu błyskawiczne, bo trzeba się zająć pieczarkami. Są osoby, które młodych i ładnych nie obierają; ja do nich niestety nie należę (osób, nie pieczarek). Z podanych proporcji można nakarmić 2 głodne osoby, ale jeśli jecie sami, możecie drugiego dnia zjeść sam farsz np. z ryżem. W sklepach łatwiej jest dostać duże (w sensie- zwykłe, ok. 400g) puszki fasolki i kukurydzy, więc albo zużyjecie pół, albo możecie poszukać najmniejszych puszek (212g). Albo zaszaleć, zrobić z całych dużych puszek i zaprosić znajomych!


  • 1 paczka pszennych placków typu tortilla (4 sztuki)
  • 1 mała puszka fasolki (212g)
  • 1 mała puszka kukurydzy (212g)
  • 1 cebula
  • kilkanaście pieczarek
  • 1 duży pomidor
  • 2 łyżki przecieru paprykowego (lub 2 łyżeczki suszonej słodkiej papryki).
  • suszona kolendra, majeranek, kumin, (albo jak u mnie: 18 ziół ojca Mateusza), sól, pieprz, odrobina chili

    Sos miętowy:
  • 2 łyżki jogurtu
  • 1 łyżeczka majonezu
  • posiekane liście mięty
  • 1 mały ząbek czosnku
  • pieprz
  • Obrać, umyć i pokroić pieczarki w plasterki. Pokroić cebulę w kostkę lub piórka. Sparzyć pomidora, obrać ze skórki i podzielić na pół: jedna część trafi pokrojona do ciepłego farszu, drugą proponuję zostawić surową. 
  • Rozgrzać olej na patelni, wrzucić cebulę, gdy się zeszkli dodać pieczarki, posolić i podlać odrobiną wody. Dusić aż zmiękną i woda odparuje. Dodać przecier paprykowy (lub suszoną paprykę), kukurydzę, fasolkę, połowę pomidora. Przyprawić.
  • Sos miętowy: wymieszać wszystkie składniki z posiekaną miętą i startym czosnkiem.
  • Placki odgrzać zgodnie z instrukcją na opakowaniu. 
  • Zajadać wszystko w ulubiony sposób. Smacznego!

sobota, 31 maja 2014

Zapiekanka z bakłażanów, kaszy jaglanej i soczewicy.

Chodziłam w tym roku na fakultet "kuchnie różnych narodów z uwzględnieniem lokalnych tradycji i obyczajów". Za 1 ECTS przez 3 dni uczyliśmy się o kawach, herbatach, winach, polskich produktach regionalnych i kuchniach świata. I tam usłyszałam o greckim daniu, zwanym musaką. Trochę jak włoska lasagna, ale zamiast makaronu- plastry bakłażana. Brzmiało pysznie, więc postanowiłam ten pomysł wykorzystać i zrobić wegetariańską zapiekankę, w której kasza jaglana i zielona soczewica stanowią pyszne zastępstwo dla mielonego mięsa. 


wtorek, 20 maja 2014

Pasztet z cieciorką i kaszą jaglaną.

Chodził mi po głowie taki dobry, warzywny pasztet. Pachnący majerankiem i suszoną kolendrą.
Znalazłam wiele podobnych do siebie przepisów na pasztety z kaszą i warzywami strączkowymi. W niektórych pojawiały się nerkowce czy inne orzechy. Najbardziej przypadł mi do gustu ten z Jadłonomii i ten od Wegan Nerd. Oczywiście musiałam trochę pokombinować po swojemu, żeby było taniej i szybciej.



Generalnie najważniejszą motywacją do pieczenia mojego pasztetu było wykorzystanie warzyw z wywaru na zupę. Dorzuciłam do nich kaszę, cieciorkę, przyprawy. Ostatecznie mojego dzieła raczej nie można kroić nożem w zwarte plastry. Zdecydowanie lepiej sprawdza się rozsmarowany na kanapce. Być może jutro, po nocy spędzonej w lodówce, będzie bardziej spoisty. Ale już i tak połowa zniknęła- tak bardzo mi smakuje. Prawdę mówiąc, nie mogłam się oderwać od masy przed włożeniem do piekarnika!

poniedziałek, 12 maja 2014

Kasza z warzywami, czyli słów kilka o konflikcie jedzenie vs. studia.


Nadchodzący egzamin z mikrobiologii i brak czasu na gotowanie idą niestety w parze (czas może by się znalazł, ale stan umysłu nie sprzyja).
Nie lubię jedzenia ze słoika. Nie przyjmuję argumentów, że to szybkie, że to tanie. Moim zdaniem dania, które wystarczy odgrzać i gotowe, sprawdzają się tylko na wyjazdach. Fakt, na jachtach albo na polu namiotowym można nie mieć warunków, żeby kroić warzywa i przyrządzać posiłek. Ale gdy dysponuję kuchenką, lodówką i blatem, na którym mogę przygotować wszystkie składniki- wolę obiad robić sama. Nawet tak banalny, jak kasza z warzywami. Smak domowego jedzenia może wynagrodzić te dodatkowe 5 minut spędzone w kuchni. Uwielbiam siedzieć godzinami w garach, ale nie zawsze pozwala mi na to mój plan dnia (wiadomo).

Podoba mi się, że kaszę z warzywami mogę ugotować prawie zawsze, bez względu na to, czy pamiętałam o zakupach, czy nie. Gdy leje i ani mi się śni wychodzić z domu. Wychodzi na to, że jem ją bardzo, baardzo często. Ale sposobów na jej przygotowanie i kombinacji składników jest milon, więc nigdy się nie znudzi. Wszystkie niezbędne składowe tego dania można trzymać w szafce albo zamrażarce, na zapas. (no, oprócz marchewek, ale one są u mnie prawie nieustannie).
A jest to ogromnie istotne, gdy nie ma się samochodu. Tu się kłania przykład deszczu: leje, wolę zostać pod kocem- mam co jeść. Większość moich czytelników jest pewnie na podobnym etapie życia, więc wiecie, o czym mówię.  A kto ma auto, niech mi wierzy na słowo.

Chętnie robię zakupy, zwłaszcza te "jedzeniowe", godziny potrafię zmarnować w sklepach wpatrując się w półki z oliwami, bakaliami, herbatami, przyprawami... Ale niestety, kiedy kupię rzeczy niezbędne, kilogram jabłek i litrową butelkę wody, nie jestem w stanie donieść do domu świeżych składników na kilka obiadów do przodu. Stąd myśl przewodnia mojego dzisiejszego wpisu: warto mieć w domu produkty, które można skleić w szybki i smaczny obiad, bez zbędnego planowania, latania po supermarketach. Jestem spokojna, gdy w zamrażalniku są jakieś jarzyny, a w szafce duży wybór zbóż.
I dlatego w sytuacjach awaryjnych jem kaszę z warzywami. Bo jest bezproblemowa. Totalna prostota i minimalny wkład pracy.




Przygotowanie nie wymaga chyba komentarza. Ja lubię, gdy warzywa są al dente, więc podsmażam je tylko kilka minut. Cieciorkę wrzucam na sam koniec.
Przy okazji podrzucam Wam teraz pomysł, jak wykorzystać pół puszki cieciorki, które zostanie Wam po makaronie z cukinią i suszonymi pomidorami :)
Smacznego!

piątek, 9 maja 2014

Makaron pełnoziarnisty z cukinią, cieciorką i suszonymi pomidorami


Pachnący i lekki obiad. Znowu trochę w stylu włoskim. Wegański.
Kiedyś takie danie by nie przeszło- ja byłam wielkim przeciwnikiem suszonych pomidorów, Sowa uznawał cukinię za niezjadliwą gąbkę. Wygląda na to, że do niektórych smaków trzeba dojrzeć, albo wypróbować w takim daniu, żeby wydobyć z nich wszystko, co dobre.




Ten obiad to jeden z najszybszych na świecie. Powstaje w kilkanaście minut, właściwie czas przygotowania uzależniony jest od tego, jak długo gotuje się makaron (wybrałam pełnoziarniste świderki ze znanego dyskontu z nakrapianym chrząszczem, po 12 minutach są idealne).