strony

poniedziałek, 12 maja 2014

Kasza z warzywami, czyli słów kilka o konflikcie jedzenie vs. studia.


Nadchodzący egzamin z mikrobiologii i brak czasu na gotowanie idą niestety w parze (czas może by się znalazł, ale stan umysłu nie sprzyja).
Nie lubię jedzenia ze słoika. Nie przyjmuję argumentów, że to szybkie, że to tanie. Moim zdaniem dania, które wystarczy odgrzać i gotowe, sprawdzają się tylko na wyjazdach. Fakt, na jachtach albo na polu namiotowym można nie mieć warunków, żeby kroić warzywa i przyrządzać posiłek. Ale gdy dysponuję kuchenką, lodówką i blatem, na którym mogę przygotować wszystkie składniki- wolę obiad robić sama. Nawet tak banalny, jak kasza z warzywami. Smak domowego jedzenia może wynagrodzić te dodatkowe 5 minut spędzone w kuchni. Uwielbiam siedzieć godzinami w garach, ale nie zawsze pozwala mi na to mój plan dnia (wiadomo).

Podoba mi się, że kaszę z warzywami mogę ugotować prawie zawsze, bez względu na to, czy pamiętałam o zakupach, czy nie. Gdy leje i ani mi się śni wychodzić z domu. Wychodzi na to, że jem ją bardzo, baardzo często. Ale sposobów na jej przygotowanie i kombinacji składników jest milon, więc nigdy się nie znudzi. Wszystkie niezbędne składowe tego dania można trzymać w szafce albo zamrażarce, na zapas. (no, oprócz marchewek, ale one są u mnie prawie nieustannie).
A jest to ogromnie istotne, gdy nie ma się samochodu. Tu się kłania przykład deszczu: leje, wolę zostać pod kocem- mam co jeść. Większość moich czytelników jest pewnie na podobnym etapie życia, więc wiecie, o czym mówię.  A kto ma auto, niech mi wierzy na słowo.

Chętnie robię zakupy, zwłaszcza te "jedzeniowe", godziny potrafię zmarnować w sklepach wpatrując się w półki z oliwami, bakaliami, herbatami, przyprawami... Ale niestety, kiedy kupię rzeczy niezbędne, kilogram jabłek i litrową butelkę wody, nie jestem w stanie donieść do domu świeżych składników na kilka obiadów do przodu. Stąd myśl przewodnia mojego dzisiejszego wpisu: warto mieć w domu produkty, które można skleić w szybki i smaczny obiad, bez zbędnego planowania, latania po supermarketach. Jestem spokojna, gdy w zamrażalniku są jakieś jarzyny, a w szafce duży wybór zbóż.
I dlatego w sytuacjach awaryjnych jem kaszę z warzywami. Bo jest bezproblemowa. Totalna prostota i minimalny wkład pracy.




Przygotowanie nie wymaga chyba komentarza. Ja lubię, gdy warzywa są al dente, więc podsmażam je tylko kilka minut. Cieciorkę wrzucam na sam koniec.
Przy okazji podrzucam Wam teraz pomysł, jak wykorzystać pół puszki cieciorki, które zostanie Wam po makaronie z cukinią i suszonymi pomidorami :)
Smacznego!

2 komentarze:

  1. nie mam czasu gotować, bo muszę się uczyć, ale czas na wpis na blogaska się zawsze znajdzie :D /// z Twojego bloga robi się połączenie bloga wegańskiego/studenckiego/takiego w którym chodzi przede wszystkim o smak i to jest SUPER

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale komplement! Coś w tym jest, że wegańskie przepisy przekładam na budżet studencki i np. dzisiaj miałam w koszyku w sklepie melasę z trzciny cukrowej, ale ostatecznie uznałam, że przecież dżem też się nadaje. Wegański w pełni nie będzie, bo jednak jedzenie jogurtu wychodzi mi w życiu najlepiej, ale np. już mi brązowieją bananki na wegańskiego bananowca, więc stay tuned! (w środę będę po egzaminie i odpalam piekarnik!).

      Usuń