Chciałam upiec coś, co mogłabym zawieźć przyjaciołom do Trójmiasta. Coś na tyle prostego, by nie biegać w deszczu po sklepach w poszukiwaniu wymyślnych składników i aby przetrwało prawie cztery godziny podróży w pociągu.
Wybór padł na brownie z awokado; spodobała mi się możliwość przekonania się, czy owoc smaczliwki nadaje się do zjedzenia w wersji na słodko. (a chodzi mi po głowie od kilku tygodni np. wegańska nutella z awokado właśnie).
I stała się rzecz niesłychana. Spróbowałam kawałek ciasta tuż po wyjęciu z piekarnika. Mimo faktu, że Sowa ocenił je bardzo pozytywnie, ja ogłosiłam, że do niczego się nie nadaje. Wydawało mi się gumowate, suche i gorzkie. Tak bardzo się myliłam! Następnego dnia rano, gdy przed podróżą dałam mu jeszcze jedną szansę, kompletnie zmieniłam zdanie. Pyszne, mokre, ciągnące się, intensywnie czekoladowe brownie. Uzależniające.
Wydaje mi się, że znajomym także zasmakowało. Mimo tego, że wypiek miał być dla nich prezentem i oznaką wdzięczności za zaproszenie, ja egoistycznie zjadłam prawie wszystkie kawałki.
Skąd moja błędna ocena dzień wcześniej? Sama nie jestem do końca pewna. Być może trochę za długo trzymałam je w piecu i brzeg faktycznie był nieco przesuszony. Zwłaszcza, że piekłam je w zbyt dużej formie i boki były ciut cieńsze, niż środek (bo nie dochodziły do brzegów formy), co mogło wpłynąć negatywnie na ich konsystencję. Albo po prostu zbyt mało go spróbowałam, żeby obiektywnie ocenić. A było WYŚMIENITE. Do tego wegańskie słodycze traktuję jako coś na tyle zdrowego, że można bez wyrzutów sumienia zjeść całą blachę.
Jak zwykle dałam ciut mniej cukru, niż zakładał przepis. Dodatkowo wprowadziłam małą modyfikację: nie chciałam kupować syropu klonowego, bo pewnie nie zużylibyśmy go do końca okresu przydatności do spożycia. Miód jako zamiennik odpadał w przedbiegach z podobnej przyczyny, a do tego ciasto z miodem przestałoby być wegańskie. Syrop klonowy został więc podmieniony na powidła mojej Babci.
Jak zwykle dałam ciut mniej cukru, niż zakładał przepis. Dodatkowo wprowadziłam małą modyfikację: nie chciałam kupować syropu klonowego, bo pewnie nie zużylibyśmy go do końca okresu przydatności do spożycia. Miód jako zamiennik odpadał w przedbiegach z podobnej przyczyny, a do tego ciasto z miodem przestałoby być wegańskie. Syrop klonowy został więc podmieniony na powidła mojej Babci.
Składniki:
1 dojrzałe awokado (+ ew. 2 łyżki oleju, jeśli okaże się suche)
3/4 szklanki kakao
2 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
1/3 szklanki powideł śliwkowych
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
1 i 1/2 szklanki wody (z kranu)
1 tabliczka gorzkiej czekolady (trochę oszukałam system- dałam deserową)
Przygotowanie
Piekarnik rozgrzać do 180ºC.
Awokado rozgnieść widelcem lub zmiksować blenderem w misce. Jeśli jest suche (takie było moje), dodać 2 łyżki oleju. Dodać powidła, ekstrakt waniliowy i wodę. Wymieszać.
Do drugiej miski przesiać mąkę, kakao, dodać cukier i proszek do pieczenia. Także wymieszać.
Wsypać suche składniki do mokrych i wymieszać wszystko dokładnie.
Czekoladę pokroić na kawałki i dodać do masy.
Przełożyć całość do formy wyłożonej papierem do pieczenia (najlepiej kwadratowej o boku ok. 22 cm, moja była zbyt duża i prostokątna).
Piec przez 45 minut. (Ja piekłam ok. godzinę, bo wydawało mi się, że patyczek po wyjęciu był za każdym razem mokry- dopiero później uświadomiłam sobie, że to prawdopodobnie była rozpuszczona czekolada; z drugiej jednak strony mój piekarnik zawsze wymaga dłuższego czasu pieczenia niż podany w przepisie, dlatego Wam też radzę sprawdzić patyczkiem, czy ciasto się upiekło, zanim wyjmiecie je z piekarnika.).
Ciasto można posypać cukrem pudrem, kakao lub brązowym cukrem. Ja zostawiłam je bez dodatków. Najlepiej smakuje następnego dnia.
Smacznego!
Robiłam kiedyś ciasto z awokado - miało śliczny, zielonkawy kolor i było pyszne :) Brownie z nim jeszcze nie próbowałam, ale Twoje kusi ogromnie :)
OdpowiedzUsuńJakich powideł użyłaś?
OdpowiedzUsuńBabci Luśki, ale mogą być pewnie każde.
UsuńA, to zakładam, że babcia śliwkowe robi :D Bo spotkałam się też z morelowymi, a ciocia robi z aronii. Coś się wymyśli!
UsuńCoś mnie ominęło, bo zawsze myślałam, że powidła są tylko śliwkowe :D
UsuńZrobiłam dziś! Nie wiem czy wyszło, bo nie miałam powideł i czekolady mi się nie chciało siekać, więc wrzuciłam kostki :D Ale pachnie wyśmienicie, upiekło się, więc mam nadzieję, że będzie pycha. Jutro będziemy z Patrykiem kosztować!
UsuńCzekam na relację :)
Usuńteż zrobiłam :D póki co smakuje super - nie jest tak słodkie jak normalne brownie, a wręcz powiedziałabym, że jest gorzkie. ale jak dla mnie bomba. czekam do jutra, żeby sprawdzić czy rzeczywiście lepsze na drugi dzień ;)
OdpowiedzUsuńAle czekolada chyba nie jest weganska? Bo uzywa sie przeciz mleka w proszku do produkcji... A wy co uwazacie?
OdpowiedzUsuńGorzka jest jak najbardziej wegańska, poczytaj składy :) Zdarzają się nawet wegańskie deserowe.
UsuńBa, w czeluściach internetu (i za zachodnią granicą) można znaleźć nawet białą wegańską czekoladę, czekoladowe groszki do pieczenia itp. Wystarczy poszperać (i wydać trochę więcej kasy niestety).
UsuńWłaśnie piecze się w piekarniku :) ale nie dodałam powideł bo nie miałam... zobaczymy co wyjdzie z tego :)
OdpowiedzUsuń