strony

czwartek, 29 września 2016

"Chcieć mniej" Katarzyny Kędzierskiej, czyli jak zrobić pierwszy krok w stronę minimalizmu.

Nie potrzebowałam poradnika o tym, jak uporządkować szuflady, jak ograniczyć wydatki na ubrania i jak pozbyć się zbędnych kosmetyków z łazienki. Jako nastolatka zachwycałam się programem "Perfect Housewife". Po lekturze bestsellerowej "Magii sprzątania" Marie Kondo zrozumiałam, że nie da się uporządkować przestrzeni wokół siebie bez pozbycia się zbędnych przedmiotów. Od paru lat coraz bliższa jest mi filozofia minimalizmu, przezwyciężyłam zbieractwo i stałam się o wiele mniej sentymentalna. Przed przeprowadzką pozbyłam się kilku kolekcji śmieci: opakowań po herbacie, biletów z europejskich miast i wielu innych, do których wstyd się nawet przyznawać. Dałam sobie przyzwolenie na zatrzymanie pocztówek, wybierając jednak tylko te, które faktycznie mi się podobały i sprawiały mi radość.

Byłam przekonana, że o tym wszystkim będzie książka Katarzyny Kędzierskiej, autorki Simplcite – bloga, którego kojarzyłam z nazwy, ale nie śledziłam. O książce dowiedziałam się ze zdjęć na Instagramie i, zaintrygowana, zaczęłam badać sprawę. Mimo przeświadczenia, że nic nowego z tej lektury nie wyniosę, nie mogłam wygrać z ciekawością (i słabością do tego typu poradników), postanowiłam zatem  przeczytać "Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce". I bardziej odpowiednim słowem byłoby pewnie: "pochłonąć", ze względu na lekkie pióro autorki, świetną konstrukcję książki no i treść, która, przyznaję szczerze, nieco odbiegała od moich wstępnych założeń.

poniedziałek, 19 września 2016

Kawa i Kwiaty #5: Cascara, czyli kawowa herbata owocowa.

Jeśli komuś nie smakuje kawa, być może woli herbatę, a gdy nie jest amatorem herbaty, prawdopodobnie wybiera herbatkę owocową. Wyobraźmy sobie teraz napój, który można podciągnąć pod wszystkie te kategorie – napar z owoców kawowca. To właśnie cascara, dość jeszcze nieznana i niedoceniana przez kawoszy i herbaciarzy, chociaż w wielu kawiarniach już od dawna dostępna.


Czym jest cascara? 

Cascara to w pewnym sensie produkt uboczny po produkcji kawy: z owoców wydobywa się cenne ziarna, a pozostały miąższ suszy. Susz zalewa się wrzątkiem i gotowe! Jakiego smaku możemy się spodziewać po zaparzeniu cascary? Dla mnie plasuje się on pomiędzy wigilijnym kompotem z suszu a herbatką z czerwonych owoców. Jest słodki, odrobinę kwasowy, lekko kawowy. Trochę jak malinowa herbata z miodem, trochę jak daktyle. Na pewno bardzo, bardzo ciekawy!
Co do zawartości kofeiny w filiżance cascary zdania są podzielone, ja znalazłam informację, że nie odbiega wiele od espresso – oznacza to, że delikatnie pobudza, jednak w mniejszym stopniu, niż kawa parzona metodami przelewowymi.
Cascara wymaga mniej precyzji podczas parzenia w porównaniu do kawy, jest też tańsza, co może być kolejnym argumentem za spróbowaniem jej.

Jak parzyć cascarę?

Podobnie jak herbatę, najlepiej w naczyniu, które umożliwia oddzielenie fusów od naparu. Ja w tym celu używam frenchpressa, nada się też każdy zaparzacz z sitkiem. Przepisy i proporcje są różne, dlatego najlepiej kierować się tym podanym na opakowaniu – najprawdopodobniej będzie on dobrze dopasowany do zawartości :) Przeważnie jest to około 5 gramów cascary na 100 mililitrów wrzącej wody i 5-7 minut parzenia. Myślę, że jest tu duże pole do eksperymentów.
Latem można przygotowywać cascarę na zimno tak, jak cold brew.
Gotowy napar można urozmaicić, dodając do niego na przykład krojone cząstki cytrusów. Pycha!




sobota, 17 września 2016

Chwyt marketingowy, czyli wrześniowa tarta ze śliwkami na orkiszowym spodzie.

Przyszła mi do głowy taka myśl: skoro zdecydowałam się dalej rozwijać bloga, być może niezłym pomysłem byłaby próba dotarcia do szerszego grona odbiorców. Zgłębiłam zatem tematy sponsorowanych postów na Facebooku, promowania strony, budowania społeczności na Instagramie, tworzenia spójnego konta, planowania kampanii... i dowiedziałam się na przykład, że fakt posiadania dużej liczby fanów na Facebooku nie wpływa wprost proporcjonalnie na zasięg publikowanych treści, bo przecież liczy się zaangażowanie czytelników, grupa docelowa, algorytmy, według których pokazywane są posty ze stron... Bardzo to pogmatwane, te algorytmy, to dobieranie grupy docelowej, te kalkulacje, te plany kampanii, te zasięgi organiczne i to budowanie zaangażowanej społeczności.
Ostatecznie tak bardzo mnie to przygnębiło, tak bardzo odstraszyły mnie wszelkie poważnie brzmiące terminy, że postanowiłam z nowo zdobytą, obszerną wiedzą nie zrobić nic konkretnego. Nie podejmować żadnych radykalnych kroków. Bo co lepiej przyciągnie czytelników od ciekawych treści? Od dobrego jedzenia, którego perspektywa będzie widoczna na każdym wrzuconym przeze mnie zdjęciu? Niech zatem moją kampanią reklamową będzie ta wrześniowa tarta, która ma szansę podbić serca wielu. Polubią ją fani słodkości – bo pachnie śliwkami i cynamonem, amatorzy leniuchowania – bo jest prosta, zwolennicy zdrowego żywienia – bo jest na pełnoziarnistym, orkiszowym spodzie. Obszerna grupa docelowa, to może i zasięg będzie niezły, i zaangażowanie też nie najgorsze. Dajcie się zatem złapać na ten marketingowy chwyt i upieczcie ją prędko!


czwartek, 15 września 2016

Co powiesić na ścianie? Garść inspiracji.

Spełniłam swoje marzenie o białych ścianach w domu – wszystkie, co do jednej, mam właśnie w tym kolorze. Lubię minimalizm, dlatego nie chcę przesadzić z ilością obrazków, jednak bez nich jest jakoś zbyt pusto. Szukam więc takich plakatów, które będą pasować do prostego, jasnego wnętrza. Do tej pory tylko jedna rzecz trafiła na moją ścianę w salonie: kolekcja opakowań po kawie oprawioną w turkusową ramkę. Już zbieramy kolejne, żeby dwa obrazki mogły wisieć obok siebie :)
W internecie można znaleźć prace wspaniałych twórców i gdybym miała się zdecydować na wszystkie, które mi się podobają, zabrakłoby mi w domu ścian. Postanowiłam zatem podzielić się moimi inspiracjami z Wami.

środa, 14 września 2016

Kawa i Kwiaty #4: O młynkach.

Jeśli w poprzednich wpisach chociaż trochę przekonałam Was, że kawa zmielona tuż przed zaparzeniem smakuje o wiele lepiej, to być może zaczęliście zastanawiać się nad zakupem młynka. Przypomnę jeszcze raz najważniejszy powód, dla którego warto jest mieć młynek w domu: mielona kawa traci swój smak i aromat w błyskawicznym tempie. Jeśli wybieramy dobre ziarna i oczekujemy, że wydobędziemy z nich wszystko co najlepsze i najpyszniejsze, potrzebujemy odpowiedniego sprzętu, żeby je zmielić.
Spieszę zatem z pomocą i radą: w co warto zainwestować?

Pod uwagę bierzemy jedynie młynki żarnowe. Urządzenie z ostrzem, które w wielu domach funkcjonuje jako młynek do kawy, nadaje się świetnie do robienia cukru pudru, natomiast musicie pamiętać, że mielenie w nim kawy jest według mnie jeszcze gorszym pomysłem od kupowania już zmielonej. Wynika to z faktu, że ostrza tną ziarna z różną intensywnością i znaczna ich część zamieni się w drobny pył, który sprawi, że napój będzie gorzki i nieprzyjemny.

poniedziałek, 12 września 2016

Jak ugryźć topinambur.

Topinambury obok salsefii, pasternaku, skorzonery i innych osobliwych roślin jadalnych wracają do łask. Ot, taka moda na zapomniane warzywa. Przepisy na nie można znaleźć w eleganckich kulinarnych magazynach, ale też w starych, pożółkłych książkach kucharskich. Kilka tygodni temu stanęłam przed wielkim wyzwaniem przerobienia ogromnej ilości topinamburu z ciocinej działki i muszę przyznać, że efekt był bardzo zadowalający.



niedziela, 11 września 2016

Zmiany, zmiany.

Chciałam zrobić na blogu drobną reorganizację i nikomu się z niej nie tłumaczyć, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że ten nowy porządek potrzebuje swojego manifestu.

źródło obrazka

sobota, 10 września 2016

Kawa i Kwiaty #3: Zimna kawa na ostatnie ciepłe dni.

To doprawdy przedziwne, jak szybko minęło mi to lato. Nie zdążyłam upiec ciasta z morelami i lawendą tak, jak planowałam. Nie przygotowałam wpisu o kiszeniu ogórków. Przez ubiegłe dwa miesiące nie znalazłam wolnej chwili, żeby opublikować przygotowany dawno temu przepis na cold brew, czyli kawę "parzoną" na zimno. Na szczęście wrzesień daje mi szansę na nadrobienie zaległości, bo rozpieszcza wyjątkowo wysokimi temperaturami jak na tę porę roku. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odgrzebać zdjęcia zrobione w czerwcu i zachęcić Was, abyście uczcili ostatnie ciepłe dni tego roku takim napojem.


Jak wspomniałam, cold brew to kawa, która "parzy" się, a w zasadzie maceruje w zimnej wodzie przez kilkanaście godzin. Z tego powodu napój ma bardzo dużo kofeiny – bo właśnie od czasu maceracji zależy zawartość kofeiny w kawie. Nie dajcie sobie zatem wmówić, że nic nie stawia na nogi bardziej od mocnego espresso. Kawa w ekspresie parzy się błyskawicznie, przez to zdecydowanie słabiej pobudza od napojów z innych metod parzenia. Cold brew daje wielkiego energetycznego kopa w upały, do tego smakuje zupełnie inaczej niż ta sama kawa parzona w ciepłej wodzie i schłodzona kostkami lodu. 


piątek, 9 września 2016

Powitalna kasza z warzywami, odsłona kolejna.

Kilka tygodni temu napisałam, że żegnam się z Poznaniem, ale jednocześnie nie spodziewałam się, że na dłuższą chwilę będzie to również pożegnanie z blogiem. Przyszła pora, by wrócić ze zdwojoną siłą, nowymi pomysłami, w zasadzie całkowicie nową koncepcją – wszystkiego możecie się po mnie spodziewać w najbliższym czasie. Dziś jednak postanowiłam przywitać się z Wami czymś, co bywało tu wiele razy – kaszą z warzywami. Bardzo wrześniową, bardzo szybką, bardzo moją.