Dostałam w genach słabość do ogórków kiszonych. Latem powstają u nas w domu ogromne ich ilości- w słoikach na zimę i w dużym słoju do pochłaniania na bieżąco. Gdy dorobię się własnej spiżarni, sama będę kisić ogórki- to jedyny rodzaj przetworów, co do których nie mam wątpliwości, że warto robić je w domu.
strony
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kanapek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kanapek. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
piątek, 4 lipca 2014
Pasta z zielonej soczewicy i suszonych pomidorów.
Kiedy zrobiliśmy tę pastę z Sową za pierwszym razem, ogarnęła nas zupełna gastronomiczna głupawka. Zniknął nawet ostatni kawałek zeschłego chleba, bo postanowiliśmy oszczędzić trochę świeżego pieczywa na śniadanie. Wyjadaliśmy ją po prostu łyżką, prosto z garnka, w którym powstała.
A wszystko dzięki temu, że mój przyjaciel Patryk zainspirował mnie swoją pastą z suszonych pomidorów i cieciorki. Wcinaliśmy ją ze znajomymi na wolnym powietrzu i zachwycaliśmy się jej smakiem (moim zdaniem wygrała nawet z obłędnie dobrym masłem orzechowym, miksowanym przez Patryka!).
wtorek, 20 maja 2014
Pasztet z cieciorką i kaszą jaglaną.
Chodził mi po głowie taki dobry, warzywny pasztet. Pachnący majerankiem i suszoną kolendrą.
Znalazłam wiele podobnych do siebie przepisów na pasztety z kaszą i warzywami strączkowymi. W niektórych pojawiały się nerkowce czy inne orzechy. Najbardziej przypadł mi do gustu ten z Jadłonomii i ten od Wegan Nerd. Oczywiście musiałam trochę pokombinować po swojemu, żeby było taniej i szybciej.
Generalnie najważniejszą motywacją do pieczenia mojego pasztetu było wykorzystanie warzyw z wywaru na zupę. Dorzuciłam do nich kaszę, cieciorkę, przyprawy. Ostatecznie mojego dzieła raczej nie można kroić nożem w zwarte plastry. Zdecydowanie lepiej sprawdza się rozsmarowany na kanapce. Być może jutro, po nocy spędzonej w lodówce, będzie bardziej spoisty. Ale już i tak połowa zniknęła- tak bardzo mi smakuje. Prawdę mówiąc, nie mogłam się oderwać od masy przed włożeniem do piekarnika!
piątek, 16 maja 2014
Guacamole (czyli złamany przepis).
Złamałam przepisy kuchni meksykańskiej. Co tam robi szczypiorek, co tam robi pomidor, co to w ogóle za cytryna? Gdzie kolendra? Gdzie limonka? Próżno ich szukać w mojej prymitywnej wersji tej pasty. Za kolendrą nie przepadam, cytryny łatwiej dostać w sklepie, niż limonki. Pomidory mogłabym wcisnąć wszędzie, do każdej potrawy. I stąd takie oszukane guacamole, które chyba nigdy mi się nie znudzi. Pyszne!
środa, 7 maja 2014
Pasta z nasion słonecznika.
Uwielbiam wszelkiego rodzaju pasty do chleba- słodkie i słone. Kupne są albo relatywnie drogie,albo mają kiepski skład, albo mi nie smakują. Jedzenie kanapek z serem jest w porządku i nigdy mi się nie znudzi, ale założenie bloga w moim przypadku zwiastowało urozmaicenie jadłospisu.
Pokusiłam się o wypróbowanie przepisu na pastę z nasion słonecznika. Trochę zmniejszyłam ilość nasion, bo miałam pewne obawy, że moje dzieło nie będzie mi smakować (w komentarzach widziałam parę opinii, że wychodzi mdła i niejadalna). No i zrezygnowałam z pietruszki na rzecz suszonych ziół. Pasta wyszła super! Z racji dodatku czosnku i cytryny w smaku przypominała trochę guacamole. Będę do niej wracać bardzo często. Zwłaszcza, że po spróbowaniu takiej podstawowej, mam milion pomysłów na różne wariacje na jej temat. Z pewnością pojawi się też na słodko. Tę pastę uznałam za inaugurację mojego wielkiego kombinowania z nasionami, które po namoczeniu i zmiksowaniu mogą zamienić się w wiele różnych, ciekawych (wegańskich) przysmaków :)
Zdjęcia są kiepskie. Fotografowanie jedzenia nie idzie mi jeszcze tak, jak bym chciała. Ale co tam, nie będę się nadmiernie tłumaczyć! Mam tylko nadzieję, że z każdym miesiącem będzie coraz lepiej.
Składniki:
1 szklanka nasion słonecznika
1 łyżka oleju (dałam ten z zalewy od suszonych pomidorów)
1 ząbek czosnku
sok z połowy cytryny
2 łyżeczki ziół prowansalskich (lub np. suszonej bazylii i tymianku)
sól i pieprz
Przygotowanie:
Wieczorem nasiona słonecznika wsypać do miseczki i zalać zimną wodą, moczyć przez noc (ja trzymałam je w lodówce). Rano odsączyć nasiona na sitku i dokładnie przepłukać.
Wrzucić do miseczki, dodać obrany ząbek czosnku. (jeśli mamy pod ręką świeże zioła albo szczypiorek, to też jak najbardziej można je dodać- następnym razem tak zrobię).
Zmiksować przy użyciu blendera, dodać sok z połowy cytryny i przyprawy. Wymieszać.
Pasta smakuje pysznie od razu, ale zauważyłam, że po kilku godzinach stała się jeszcze lepsza. Czyli można jeść, a można też poczekać, aż się trochę "przegryzie" :)
Smacznego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)