strony

czwartek, 28 maja 2015

Moje ulubione poznańskie lodziarnie.


Był wielki plan. Odwiedzić (co najmniej) 10 poznańskich lodziarni, porównać, zrobić ranking. Żeby wybrać tę jedyną, najlepszą, gdzie lody mają cudowną konsystencję, smaki są różnorodne i niebanalne, porcje hojne. Taką lodziarnię, którą będę mogła z czystym sumieniem polecić przyjezdnym i którą sama będę mogła nazwać swoją ulubioną, do której będę wracać.


Zanim plan wszedł w życie, pojawił się podobny, bardzo poczytny ranking- dość sumienna robota bloga Wygrywam z Anoreksją. Uhonorowana pierwszym miejscem lodziarnia przeżywa teraz oblężenie do tego stopnia, że z przyczyn technicznych musiała zamknąć podwoje w zeszłą niedzielę- zabrakło chwilowo ciekłego azotu, czyli najważniejszego elementu w procesie technologicznym zwycięskiej Mariny*.

Chciałam, żeby mój ranking był obiektywny, więc w żadnej lodziarni nie wspominałam nic o tym, że będę pisać jakikolwiek tekst w internecie. Może Kuchnia i Kwiaty to nie jest poczytny blog, ale nie chciałam w żaden sposób wpływać na jakość obsługi- czy gdybym powiedziała w progu, że robię ranking, to nie dostałabym większych porcji?
Przyjęłam pewne kryteria, punktowałam lodziarnie w skali 1-10. Najważniejsze dla mnie były lody śmietankowe i sorbety. Lubię, gdy lody nie są zbyt słodkie. Szukam kremowej, gładkiej, idealnej konsystencji. Jeśli lody ściekają z wafelka, są wodniste - odpadają w przedbiegach.
Dziś zakończyłam swoją przygodę z rankingiem, bo po ośmiu odwiedzonych miejscach mam wystarczająco wiedzy i mogę wyciągnąć pewne wnioski.


Wniosek pierwszy i najważniejszy jest taki, że Poznań to miasto lodów. Nie rogali świętomarcińskich, nie pyry z gzikiem, a lodów wszelkiej maści. Stało się to za sprawą otwarcia przed dwoma laty małego okienka na Kościelnej, które zaserwowało Poznaniakom lody tradycyjne. Codziennie zestaw 3 podstawowych smaków + dwie nowości każdego dnia. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, kurą znoszącą złote jaja. Wytwórnia Lodów Tradycyjnych odkryła w tym mieście ogromny popyt- kolejki ustawiały się na kilkadziesiąt metrów, niewiele brakowało, a ludzie ginęliby pod kołami samochodów, żeby tylko spróbować nowych smaków. Początkowo nie było wiadomo, czy miejsce przetrzyma zimę, ale udało się. Następnego lata pojawiło się kilka kolejnych lodziarni, a dzisiaj mamy ich mnóstwo, z czego cztery na samej Kościelnej. Na fali popularności WLT pojawiło się kilka lokali, które po prostu zgarniają część tłumów z kolejki, ale też otworzyły się miejsca, gdzie naprawdę serwuje się przepyszne, CUDOWNE lody, bezdyskusyjnie przebijające jakością pionierskie WLT.
Odwiedziłam osiem lodziarni i uznałam, że nie ma sensu robić jakiegokolwiek rankingu, zastanawiać się, gdzie śmietanka była bardziej kremowa a gdzie mniej, gdzie sorbet był bardziej wodnisty, gdzie solony karmel za słony a gdzie zbyt mało słony. Mogę mieć jedynie wniosek, że nie wolno pod żadnym pozorem ograniczać się do jednej wypróbowanej lodziarni, bo wysoka jakość jest w wielu miejscach, a niektóre z nich są po prostu wybitne. Ja w zeszłym roku wiernie odwiedzałam lodziarnię na Kościelnej i dopiero ranking Insuliny, w którym WLT wypadło blado na tle innych uświadomił mi, że trzeba wyjść poza granice Jeżyc i spróbować czegoś nowego. Spróbowałam i wiem, że znalazłam miejsca idealne dla mnie. Oczywiście, odwiedzę inne, nieuwzględnione tu lodziarnie, na pewno zajrzę do Mariny, sprawdzę Amore Bio Gelato, Chwaliszewo i Cytadelę, ale nie zamierzam już więcej niczego porównywać i oceniać. Wierzę, że wszędzie będzie na swój sposób pysznie.
Znalazłam trzy miejsca, które skradły moje serce i tylko o nich zamierzam tutaj pisać. Podzielę się z Wami moją niedokończoną tabelą z lodziarniami. Jeśli potrzebujecie informacji o pozostałych miejscach, do których nie dotarłam, odsyłam do rankingu Wygrywam z Anoreksją. Przekonałam się, że mamy dość podobny gust. Jest to jednak bardzo subiektywna ocena, którą bez sensu się w pełni sugerować. Zróbcie swoje rankingi i znajdźcie lodziarnie, w których się zakochacie tak, jak ja zakochałam się w tych trzech.

ul. Krakowska 2/2
To dość niedawno powstałe miejsce urzekło mnie najbardziej różnorodnym wyborem smaków. Jogurtowe z koperkiem? Nie ma sprawy. Seler z jabłkiem? Proszę bardzo. Do tego naprawdę pyszne sorbety owocowe i sorbet czekoladowy, który był absolutnym olśnieniem. Przychodziły mi na myśl słowa takie jak "foodgasm", "foodporn", ogólnie absolutnie cudowna konsystencja i smak (a dostałam go dużo, bo akurat kończył się w kuwetce, więc pani nałożyła mi wszystko, co miała- zdecydowanie więcej, niż pół porcji).
No i kolejny plusik za to, że można zobaczyć lody, zanim się je zamówi. Serio, nie przemawiają do mnie modne retro-pojemniki na lody, ja lubię widzieć, co zaraz zjem. Właśnie kolor sorbetu porzeczkowego zachęcił mnie do jego zamówienia i nie pożałowałam tej decyzji.
Można dzielić porcję na dwa różne smaki.

Kolorowa
ul. 27 Grudnia 21


Dla mnie to od niej wszystko się zaczęło- odwiedziłam, zachwyciłam się zupełnie i uznałam, że trzeba odkryć więcej miejsc w Poznaniu, a nie tylko sprawdzać, jaki smak serwuje danego dnia Kościelna. Kolorowa to lodziarnia, która nie zawdzięcza swojego sukcesu świetnym specjalistom od PR i wizerunku. Serwuje przepyszne lody, których sława rozniosła się po całym mieście pocztą pantoflową. Teraz to pod Kolorową ustawiają się kolejki- i bardzo słusznie, bo nigdzie nie natknęłam się na tyle dodatków w lodach, ile jest w tamtejszym snickersie. Sorbet malina z porto jest jednym z pyszniejszych sorbetów jakie jadłam, do tego cudowne mascarpone z porzeczką i pyszna śmietanka. Bardzo trafiają w mój gust.  Tu też można dzielić porcję na 2 smaki, a jeśli nie możecie się zdecydować, panie dadzą Wam trochę do spróbowania.
No i jeśli ktoś ma ochotę, może poprosić o nalanie z kranika czekolady do wafelka.

ul. Wrocławska 21

Aż się boję, co teraz o mnie pomyślicie.
Za jedną z moich ulubionych lodziarni w Poznaniu uznaję dziś miejsce, które otworzyło się WCZORAJ.
I może to dość pochopne wnioski, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że każdy się na początku bardzo stara, żeby przyciągnąć klientów. Ale daję Frajdzie ogromny kredyt zaufania dlatego, że po jednej wizycie wiem, że będą trzymać poziom. To widać od progu i CZUĆ w tych lodach.
Weszliśmy tam tylko dlatego, że wypisane na witrynie smaki brzmiały jak wymyślone specjalnie dla mnie: śmietanka z porzeczką, jogurt z maliną (ja, największa fanka jogurtu i malin, nie mogłam przejść obok nich obojętnie, mimo tego, że jakieś 5 minut wcześniej skończyłam swojego dość wodnistego i niespecjalnego loda z popularnej Wronieckiej).
Pani też zaproponowała spróbowanie każdego smaku przed złożeniem zamówienia. Ja byłam już zdecydowana, więc tylko z czystej ciekawości spróbowałam czekolady (bardzo ładnie wyglądała- jednak naprawdę dla mnie liczy się to, że mogę zobaczyć lody, zanim je zamówię)... i mnie wcięło. Chyba jeszcze lepsza niż sorbet czekoladowy z Igloteki, albo porównywalnie pyszna, kremowa  i intensywna.
Zamówiliśmy, wyszliśmy, jak zwykle zrobiliśmy zdjęcie lodów. Po pierwszej łyżeczce wiedziałam, że TO JEST TO. Po prostu obłęd, idealna konsystencja, świetnie wyważone smaki, nie za słodkie. Owoce w lodach są owocami. Sowa popatrzył na mnie i ze śmiertelną powagą powiedział: "spróbuj śmietankę...". Spróbowałam śmietankę i sorbet mango i serio, zupełnie serio, byłam bliska wzruszenia. Że mimo obecności miliona lodziarni w Poznaniu (i kilku na samej Starówce) otwiera się nowe miejsce, gdzie ludziom ZALEŻY. Nie powstrzymałam się i wróciłam do środka, pogratulowałam rewelacyjnego smaku i złożyłam życzenia dalszych sukcesów. Pan (właściciel?) bardzo się ucieszył, opowiedział nam o mleku spod Poznania, po które będzie jeździł codziennie rano i o tym, że marzy o ustawiającej się po lody kolejce. Życzę ekipie Frajdy z całego serca, żeby Poznaniacy docenili ich wysoką jakość, no i przede wszystkim mam nadzieję, że nigdy nie stracą formy. Jeśli wrócę za jakiś czas i nie zastanę tego, co dzisiaj- będę podwójnie rozczarowana.

Niedokończony ranking:
(pogrubione najpyszniejsze smaki)

Nie dokończyłam tego przedsięwzięcia, bo tak jak wyżej napisałam- mój ranking nie służyłby nikomu. Po prostu trzeba zrobić swoją wycieczkę po lodziarniach i przekonać się na własnych kubkach smakowych, gdzie warto wracać.
A ja też nie planuję póki co szukać innych miejsc, niż te, które mnie do tej pory zachwyciły. Robienie rankingu ma swoje ciemne strony- zjadłam kilka porcji lodów, które zupełnie mi nie smakowały i teraz nie zamierzam się już więcej naciąć (chociaż akurat zostały mi do odwiedzenia miejsca, gdzie serwuje się podobno pyszne lody- w co nie wątpię). No i przepraszam za marną liczbę zdjęć- nie chciałam się zbytnio rozpraszać dokumentacją fotograficzną, wolałam od razu przystępować do konsumpcji :)
Poprosiłam Sowę, żeby dodał coś od siebie. Chciał przekazać, że trzeba koniecznie spróbować lodów snickers z Kolorowej, bo to "zupełnie inna jakość lodów".
Zachęcamy Was zatem do spacerów po mieście w poszukiwaniu pyszności i życzymy, jak zwykle, smacznego!

Mapka na podstawie tej

*[edit: 25.07.2015r.] Byłam w Marinie w tym tygodniu i muszę przyznać, że nie zrobiłaby zamieszania w mojej topliście ulubionych lodziarni. Śmietanka nawet smaczna, ale sorbet to bardziej zmrożony sok z wodą. Kokos wegański też nie powalił. Marina to ciekawostka na kulinarnej mapie Poznania, ale moim zdaniem- bez szału. 

10 komentarzy:

  1. chcę lody :c
    mogę do Ciebie przyjechać po sesji i oprowadzisz mnie po lodziarniach aż pęknę? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Marina ma lody dla wegan i dlatego u mnie wygrywa:)i robią na specjalne życzenie smaki i wersje bez cukru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W WLT są wegańskie piątki! Igloteka ma sorbety bez cukru na życzenie i obłędnie pyszny sorbet czekoladowy. Na Wronieckiej są zawsze wegańskie lody na bazie kaszy jaglanej (ale tam wegańskich nie próbowałam, a mleczne takie sobie)

      Usuń
    2. Wegańskie z Wronieckiej są bardzo przeciętne, niestety. Zupełnie nie warte swojej ceny.

      Usuń
  3. W Poznaniu jadłam lody tylko w Lodziarni, ale były to najlepsze wegańskie lody, jakich próbowałam! W ogóle to brakuje mi takich wegańskich wariacji, chętnie zjadłabym lody o smaku jabłka z selerem, bo na sorbety już patrzeć nie mogę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się sorbety nigdy nie przejedzą, ale wierzę, że możesz tęsknić za innymi alternatywami.
      A próbowałaś na Wronieckiej? :) i w piątki w Wytwórni Lodów Tradycyjnych!
      No i w takim razie koniecznie uderzaj do Mariny :)

      Usuń
  4. Najlepsze lody jadłem w Iglotece!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne miejsca. W Poznaniu można zjeść dobre lody. Ja polecam Kościelną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościelną oryginalną, czyli Wytwórnię Lodów Tradycyjnych? Mają faktycznie dobrą śmietankę i dość ciekawe smaki, ale u mnie osobiście wielki minus za brak prawdziwych sorbetów. Inne lodziarnie zdecydowanie wyprzedziły WLT. Moim zdaniem nawet na Kościelnej można zjeść lepsze lody (Giovanni Volpe).

      Usuń