strony

poniedziałek, 2 marca 2015

Arancini, czyli włoskie kulki ryżowe.

Po powrocie z każdej podróży najbardziej zapada mi w pamięć jedzenie, którego próbowałam na ulicy. Niepozorne budki, stoiska i foodtrucki, do których ustawiają się kolejki miejscowych, serwują najczęściej wybitne dania lokalnej kuchni. Jeśli miałabym podać przykład najlepszego włoskiego streetfoodu, oczywiście pierwsze miejsce zajęłaby pizza, serwowana w kawałkach, ale zaraz potem wymieniłabym arancini, które zapamiętałam z małego miasteczka Anacapri. Przez wiele lat krążył mi gdzieś w głowie ten smak, więc musiałam spróbować go jak najwierniej odtworzyć. 



Co zabawne, mój Przyjaciel pracuje teraz w knajpie specjalizującej się w arancini, ale zamiast spytać go o przepis, postanowiłam skleić swoje wspomnienia o tych chrupiących kulkach i wymyślić coś swojego.

Arancini swoją nazwę wzięły od podobieństwa do pomarańczy. Te panierowane i smażone w głębokim tłuszczu kulki z ryżu arborio prawdopodobnie powinny mieć farsz w środku, ja jednak próbowałam (chyba! o ile pamięć mnie nie zawodzi) takich, które akurat dodatki miały wmieszane w ryż. Jestem natomiast przekonana, że były doprawione sosem pomidorowym, a ponadto znajdowały się w nich pieczarki, ciągnący się ser mozzarella i i (chyba!) kukurydza.
Na dobrą sprawę nie ma znaczenia, czy wiernie odtwarzam to danie- liczy się fakt, że po pierwszym kęsie przypomina mi się tamten smak i że jest to po prostu przepyszne.
Jeśli z jakichkolwiek przyczyn nie jecie jajek- możecie ich nie używać, wystarczy zwilżonymi dłońmi uformować kulki i obtoczyć je w bułce tartej. Ja jednak uwielbiam od czasu do czasu rozpieścić się grubą panierką; ponadto takie obtoczone w jajku lepiej trzymają swój kształt podczas smażenia.
Idealnie byłoby usmażyć kulki w bardzo głębokim oleju- wówczas rumieniłyby się równomiernie. U mnie niektóre wyglądają trochę jak kotlety, ale to tylko i wyłącznie z oszczędności- wolałam użyć mniej tłuszczu.


Jeśli nie macie pod ręką ryżu arborio- lepiej zrezygnować z tego dania; raz próbowałam ulepić arancini ze zwykłego ryżu, było to bardzo trudne i frustrujące zadanie (nieco lepiej wychodziło, gdy masa odstała parę godzin). Arborio po ugotowaniu bajecznie daje się formować w kulki. 


dla 3-4 osób
  • 200 g ryżu arborio- do risotto (1 szklanka)
  • 150 g tartej mozzarelli
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 250g pieczarek
  • 6 łyżek przecieru pomidorowego
  • pół puszki kukurydzy
  • bazylia, tymianek, pieprz
Dodatkowo do panierowania:
  • bułka tarta
  • 2 jajka (można pominąć)
  • + olej do smażenia
W garnku rozgrzać odrobinę oleju i podsmażyć ryż. Gdy zrobi się lekko przezroczysty, zalać go dwiema szklankami wody i gotować przez kwadrans, aż wchłonie całą wodę, co jakiś czas mieszając.
Pieczarki i cebulę obrać i pokroić w kostkę, podsmażyć na odrobinie oleju (posolić, żeby pieczarki puściły wodę). Dodać 2 poszatkowane lub starte ząbki czosnku.
Wrzucić zawartość patelni do dużej miski, dodać ryż, mozzarellę, kukurydzę, przecier pomidorowy i przyprawy. Wymieszać.
Uformować kulki, obtoczyć je w jajku i w mące (najlepiej kilka razy) i smażyć w dużej ilości dobrze rozgrzanego oleju.
Smacznego!



4 komentarze:

  1. Wyglądają przepysznie! Gapię się i gapię, i ślinka mi cieknie, ale nie mam składników, więc zrobię(!) innym razem. A teraz na pocieszenie zjem czekoladę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda apetycznie, chyba muszę się w sobie zebrać i zrobić coś podobnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieczarki i kukurydza nie wierzę ������ Jeśli chcecie zrobić prawdziwe arancini poszukujecie innego przepisu..

    OdpowiedzUsuń