strony

środa, 11 czerwca 2014

Stir-fry z kalarepą.

Totalnie się nie znam na kuchni azjatyckiej. Aż wstyd, bo nie potrafię identyfikować większości charakterystycznych dla danego państwa potraw czy składników. Wpisuję się tym niestety w bardzo popularne i ograniczone pojmowanie orientu, gdzie kuchnia japońska to tylko sushi, a chińska- nudle i sajgonki. Chciałabym odbyć wiele podróży po Azji, które nauczyłyby mnie rozróżniać ramen od zupy pho, pak choi od kapusty pekińskiej, pierożki dim sum od wonton. Krążą gdzieś po mojej głowie te nazwy i próbowane kiedyś smaki (w europejskim wydaniu, w tanich knajpach eat-as-much-as-you-can w Londynie), ale to nie zmienia faktu, że jestem kompletnym laikiem. I jako laik, robiąc „chińskie”, mam wrażenie, że mieszam mały kawałek Azji z Europą i tworzę coś, do czego żadna kultura wschodu by się nie przyznała. Jak dla mnie najlepsze "chińskie" robi mój Tata, który często pół niedzieli spędza krojąc składniki w słupki, następnie partiami smaży wszystko w woku. Ten smak chrupiących warzyw i kiełków, nasiąkniętego lekko pikantnym sosem makaronu ryżowego albo fasolowego to moje ulubione skojarzenie z orientalnym jedzeniem.


Lubię mimo wszystko się oszukiwać, że gdzieś na ślepo, po omacku, trafiam w niektóre smaki i aromaty. I dlatego nie wstydzę się nazwać mojego wegańskiego stir-fry z kalarepą "azjatyckim", bez względu na to, jak ogromne to nadużycie. Spełnia główne trzy kryteria: jest szybkie, proste i pyszne, z chrupiącymi warzywami i sezamem. Wybrałam kalarepę, ponieważ teraz jest na nią najlepszy moment- jest lekko słodkawa i soczysta. Koniecznie kupcie taką z młodymi liśćmi- jak najbardziej są jadalne i bardzo smaczne.



Być może chętniej eksperymentowałabym z kuchnią azjatycką, ale oprócz braku wiedzy, odstrasza mnie też cena niektórych składników. Właściwie jedyne, co nie wpisuje się w studencki budżet w tym daniu, to grzyby mun. Nie są znowu aż tak bardzo drogie i nie potrzeba ich wiele. Ja dałam sporo, bo jestem na etapie wyjadania wszystkiego z szafek przed wakacjami; do dania wystarczy garstka, a resztę można przechowywać długi czas. 


dla dwóch żarłoków
  • pół opakowania makaronu ryżowego (ok. 100g)
  • 1 kalarepa (wraz z liśćmi)
  • 2 marchewki
  • 1 cebula
  • 1 duży ząbek czosnku
  • pół papryczki chilli
  • garść suszonych grzybów mun
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • świeży lub suszony imbir, sól, pieprz, ew. szczypta cukru
  • szczypiorek i sezam do posypania




  • Przełożyć grzyby do miseczki i zalać wrzącą wodą. Zostawić na 15-20 minut.
  • Odciąć liście od kalarepy i drobno poszatkować (razem z długimi ogonkami). Marchewkę i kalarepę obrać i pokroić w słupki.
  • Pokroić cebulę w pióra.
  • Grzyby odsączyć, przepłukać, pokroić na bardzo drobne kawałeczki. 
  • Papryczkę chilli przekroić, dokładnie oczyścić z ziaren i połowę pokroić na cienkie plastry (oczywiście jeśli jesteście amatorami bardzo pikantnej kuchni- możecie użyć całej, ale  osobiście odradzam!)
  • Czosnek obrać i zetrzeć lub drobno poszatkować.
  • Makaron zalać wrzącą wodą i odstawić na chwilę (zgodnie z instrukcją na opakowaniu).
  • W woku lub w garnku rozgrzać olej i dodawać składniki w takiej kolejności: czosnek, papryczka chilli, imbir, grzyby, sos sojowy; podsmażyć moment, dodać cebulę i liście kalarepy (z ogonkami). Na koniec dorzucić słupki kalarepy i marchewki. Smażyć parę chwil, żeby warzywa lekko zmiękły, ale pozostały chrupiące. Posypać wszystko sezamem i ew. doprawić (solą, pieprzem, szczyptą cukru). Dodać odcedzony makaron i dobrze wymieszać. Podawać z poszatkowanym szczypiorkiem.
    Smacznego!



Wegetariański obiad III

3 komentarze:

  1. Ja dodałem sos słodko - ostry chilli, na wierzch. Było jeszcze lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Azja to nie "panstwo" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, mi chyba te upaly zaszkodzily, przeczytalam "dla TEGO panstwa" a nie dla "danego" panstwa ;)

    OdpowiedzUsuń