Nie potrzebowałam poradnika o tym, jak uporządkować szuflady, jak ograniczyć wydatki na ubrania i jak pozbyć się zbędnych kosmetyków z łazienki. Jako nastolatka zachwycałam się programem "Perfect Housewife". Po lekturze bestsellerowej "Magii sprzątania" Marie Kondo zrozumiałam, że nie da się uporządkować przestrzeni wokół siebie bez pozbycia się zbędnych przedmiotów. Od paru lat coraz bliższa jest mi filozofia minimalizmu, przezwyciężyłam zbieractwo i stałam się o wiele mniej sentymentalna. Przed przeprowadzką pozbyłam się kilku kolekcji śmieci: opakowań po herbacie, biletów z europejskich miast i wielu innych, do których wstyd się nawet przyznawać. Dałam sobie przyzwolenie na zatrzymanie pocztówek, wybierając jednak tylko te, które faktycznie mi się podobały i sprawiały mi radość.
Byłam przekonana, że o tym wszystkim będzie książka Katarzyny Kędzierskiej, autorki Simplcite – bloga, którego kojarzyłam z nazwy, ale nie śledziłam. O książce dowiedziałam się ze zdjęć na Instagramie i, zaintrygowana, zaczęłam badać sprawę. Mimo przeświadczenia, że nic nowego z tej lektury nie wyniosę, nie mogłam wygrać z ciekawością (i słabością do tego typu poradników), postanowiłam zatem przeczytać "Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce". I bardziej odpowiednim słowem byłoby pewnie: "pochłonąć", ze względu na lekkie pióro autorki, świetną konstrukcję książki no i treść, która, przyznaję szczerze, nieco odbiegała od moich wstępnych założeń.