W czasach licealnych miałam pewną wrześniową tradycję- żeby uczcić schyłek lata, włączałam piosenkę Pumpkin soup Patricka Wolfa i objadałam się domową zupą dyniową. Dziś, nawiązując do tamtych zwyczajów, postanowiłam po raz pierwszy dynię upiec.
Kto tego jeszcze nie próbował- niech szybko wskakuje na rower i jedzie na targ po piękną dynię hokkaido. Można ją jeść ze skórką, łatwo się ją kroi (jak na dynię oczywiście), a po upieczeniu jest po prostu doskonała.
Pieczoną dynię możecie serwować jako dodatek do obiadu lub osobne danie (np. z sosem z jogurtu, tahiny i czosnku), a możecie też użyć jej do zrobienia zupy-kremu czy pasty do chleba.
Wrzesień to mój ulubiony czas w roku. Promienie słońca padają na ziemię już pod innym kątem, jest jeszcze dość ciepło na lekki prochowiec, ale nie zbyt upalnie. Wrześniowe spacery, wrześniowe jabłka, moje urodziny. Zupa dyniowa, a od teraz- pieczona dynia.
And drawing lines in the late september evening sand
The pumpkin soup on the table
The late september sun
A glow from the future a sorrow yet to be undone